Skandal! W Polsce nakazują zamykać kopalnie, a tymczasem Niemcy… Ta decyzja wkurzyła miliony Polaków!

Po wielomiesięcznych sporach rząd koalicyjny w Berlinie porozumiał się ws. nowego pakietu klimatycznego: największe elektrownie na węgiel brunatny zostaną zamknięte, pozostałe nie będą obciążone opłatami klimatycznymi.

Spotkanie czołowych polityków koalicji rządowej przeciągnęło się do później nocy ze środy na czwartek (1/2.07.2015). Wreszcie wiadomość: kanclerz Angela Merkel (CDU), wicekanclerz i minister gospodarki Sigmar Gabriel (SPD) oraz szef CSU Horst Seehofer znaleźli kompromisowe rozwiązanie. Elektrownie na węgiel brunatny – uważane za największych emitentów CO2 – zostaną wyłączone; ale tylko te o mocy 2,7 GW. Dotyczy to pięciu starszych i większych elektrowni zasilanych węglem brunatnym. Nie znikną jednak całkowicie, będą rezerwą na wypadek wąskich gardeł w zaopatrzeniu w energię.

Krokiem tym rząd Niemiec chce osiągnąć postawiony sobie do 2020 roku cel – redukcję emisji CO2 o 22 miliony ton. Oznaczałoby to zredukowanie emisji CO2 w porównaniu do 1990 roku o 40 procent.

Zwycięstwo węglowego lobby

Minister gospodarki Sigmar Gabriel długo forsował preferowany przez siebie projekt – obciążenie największych emitentów CO2 opłatami klimatycznymi. Koncerny energetyczne zmusiłoby to do inwestowania w większą efektywność tych elektrowni lub do ich zamknięcia. Pod pojęciem opłaty klimatycznej kryje się przymus kupna dodatkowych uprawnień do emisji CO2, jeżeli elektrownia nie spełni wymogów – docelowo chodzi o emisję CO2 nie większą, niż 3 mln ton na 1 GW mocy.

Jeszcze tuż przed energetycznym spotkaniem na szczycie przedstawiciele organizacji ochrony środowiska apelowali do rządu, by nie rezygnował z koncepcji Gabriela. – Rząd federalny musi przejąć odpowiedzialność za ochronę klimatu i podjąć decyzję o stopniowym odchodzeniu od węgla – powiedziała w Berlinie ekspertka Greenpeace ds. energii Susanne Neubronner.

Przeciwne tym planom było „lobby węglowe”, złożone z koncernów energetycznych, związków zawodowych i partii, zarówno chadeków jak i socjaldemokratów, w landach, w których węgiel ciągle jeszcze jest ważną gałęzią przemysłu i przede wszystkim pracodawcą: w Nadrenii-Westfalii Północnej, Brandenburgii i Saksonii-Anhalt. Po uzgodnionym kompromisie Gabriel bronił się wskazując właśnie na zagrożone miejsca pracy. – Przedsiębiorstwa i związkowcy ostrzegali przed utratą tysięcy miejsc pracy – powiedział minister gospodarki w niemieckiej telewizji.

Według informacji z kręgów rządowych, przełom osiągnięto także w kwestii rozbudowy sieci przesyłowych. Istniejące już linie energetyczne mają być wykorzystywane bardziej intensywnie niż do tej pory. Nowe kable będą przebiegały przede wszystkim pod ziemią.

Kością niezgody były zwłaszcza przebiegające m.in. przez Bawarię planowane autostrady energetyczne, którymi miała być przesyłana energia wiatrowa z północy na południe kraju. Premier Bawarii Horst Seehofer wspierany przez liczne inicjatywy obywatelskie sprzeciwiał się tym planom. – Rozbudowa sieci nastąpi, ale będzie to zrobione w sposób jak najmniej szkodliwy dla ludzi i środowiska – zapowiedział Sigmar Gabriel. Otwarte pozostaje pytanie, którędy miałyby teraz przebiegać nowe linie przesyłowe z północy na południe.

Minister środowiska nie całkiem szczęśliwa

Federalna minister środowiska Barbara Hendricks (SPD) broniła w wywiadzie dla Deutsche Welle osiągniętego kompromisu. Jej zdaniem, w ostatecznym efekcie nowa regulacja doprowadzi do trwałego zmniejszenia produkcji energii z węgla.

Jednocześnie Hendricks dała do zrozumienia, że od 2020 roku zamierza nałożyć większe ciężary na koncerny energetyczne. – Na dłuższą metę sektor energetyczny musi zachować proporcje – tyle samo wnosić na rzecz ochrony klimatu, ile emituje CO2 – powiedziała polityk SPD.