Powinna włączyć się w dyskusję o IPN, bo ma żydowskie pochodzenie. Tak uważa część internautów, a jedna z dziennikarek zarzuca Agacie Dudzie ignorancję. – To niesmaczne i niestosowne, że ktoś próbuje w taki sposób naciskać na pierwszą damę – słyszę wśród ekspertów.
– Pierwsza dama wie, co ma robić i nikt nie musi sugerować jej, jak się powinna zachować. Jej absolutnym wyborem jest to, czy będzie chciała zająć stanowisko, czy milczeć. Wywoływanie do tablicy niczemu nie służy. Jeśli pierwsza dama nie wypowiadała się do tej pory w innych kwestiach, to jej wyłączna prerogatywa i nikomu nic do tego – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Hoffman, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturowego Żydów w Polsce.
Od kilku dni w sieci głośno jest o apelu dziennikarki Weroniki Książek. Pisze w swoim liście do pierwszej damy, by ta wypowiedziała się o nowelizacji ustawy o IPN. Książek wytyka w liście, że żona prezydenta mając żydowskich przodków powinna skomentować burzę, jaka toczy się w mediach od wielu dni.
– Nie reaguje pani, kiedy partia rządząca obraża pani męża, traktując go jak prywatnego notariusza. Nie odezwała się Pani nawet, kiedy pod waszymi oknami stała grupa osiłków z transparentami (tych samych, którzy jeszcze kilka tygodni temu przybijali piątki z admiratorami Adolfa Hitlera od wafelków, którzy różnią się od reszty tylko tym, że mieli pecha, bo zostali przyłapani), krzycząc „Duda-Juda, zdejmij jarmułkę” i „Dość wesela, wypie…lać do Izraela!”. Czy rozumie pani, że właśnie kazano pani spakować manatki? Że oni krzyczeli do pani rodziny, do pani bliskich, do ludzi, którzy panią wychowali? – wylicza Książek.
Zdaniem Hoffmana to forma przymusu. Niesmaczna i niestosowna.
– To delikatna i prywatna sprawa pierwszej damy. Przecież chodzi tu o to, kim bardziej się czujemy: bardziej Polką, czy bardziej Żydówką. Sam fakt posiadania żydowskich korzeni jeszcze do niczego nie zobowiązuje. To zależy tylko i wyłącznie od stanu ducha, poczucia tożsamości. W Polsce mnóstwo ludzi ma różne pochodzenie: węgierskie, ukraińskie, niemieckie… Jakby popatrzeć, to w każdej rodzinie znajdzie się ktoś z innym pochodzeniem. I to prywatna kwestia tych osób. To ich prawo do poczucia tego, kim są i jaki mają do tego stosunek. To niesmaczne i niestosowne, że ktoś próbuje w taki sposób naciskać na pierwszą damę – przyznaje.
– Czy środowisko potrzebowałoby głosu pierwszej damy? – pytam.
– Tak naprawdę o nowelizacji ustawy wypowiadają się tylko poszczególne osoby, więc nie wiemy, czego potrzebowałoby środowisko żydowskie w Polsce. Podkreślam, to czy pierwsza dama będzie chciała włączyć się w dyskusję, zależy tylko od niej i nikt nie ma prawa na niej wymuszać wyrażania opinii – dodaje przewodniczący Towarzystwa.
W podobnym tonie wypowiada się także dr Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
– Wydaje mi się, że głos pierwszej damy niewiele by zmienił. Jeśli Agata Duda chciałaby się wypowiedzieć, zrobiłaby to, bo ma prawo jak każda inna obywatelka. Czy ma obowiązek? To intymna sprawa rodzinna. Chętnie przeczytałbym, jakie ma zdanie, ale nie wymuszałbym na pierwszej damie niczego – mówi mi.
– Jest Polką i jak wszyscy inni ma prawo do milczenia lub brania udziału w dyskusji. W tym przypadku wydaje mi się, że niesmaczne byłoby proszenie pierwszej damy o zdanie z racji jej rodzinnych powiązań. Agata Duda nie omija tego tematu. W listopadzie odwiedziła razem z mężem Żydowski Instytut Historyczny. Bardzo miła, ciekawa wizyta. I tyle. Tak powinna więc dziś postąpić, jak uważa za słuszne – dodaje.