Wracała z kolegą z kina. Wysiedli z autobusu i zostali zaatakowani przez 6 mężczyzn. Gwałcili i bili 23-letnią Jyoti przez ponad godzinę. Chłopakowi, który próbował ją bronić, połamali nogę stalowym prętem.
Dziewczyna zmarła po kilkunastu dniach pobytu w szpitalu.
Atak wywołał falę protestów w całych Indiach. Jedna kobieta postanowiła zbadać, dlaczego tak naprawdę do tego doszło.
Ludzie brali udział w marszach sprzeciwu, domagając się kary śmierci dla sprawców oraz wzmożonej ochrony dla kobiet. Przed rządowymi budynkami doszło do zamieszek.
Napastnikom postawiono zarzuty morderstwa, gwałtu i porwania. Pięciu skazano na śmierć, szóstego na trzy lata więzienia.
W wywiadzie dla BBC, Mukesh Singh, jeden z oprawców 23-latki przyznał, że gwałt i pobicie miało być karą dla dziewczyny i jej przyjaciela. Bestialski napad nazwał „lekcją”.
– Przyzwoita dziewczyna nie wychodzi po 21. Zajmowanie się domem to zajęcie dla dziewcząt. A nie zabawy w klubach, barach, robienie złych rzeczy, noszenie nieodpowiednich ubrań. W naszym społeczeństwie nie pozwalamy dziewczętom wychodzić z domu z nieznajomymi po 20. U nas nie ma miejsca na to, by kobiety i mężczyźni byli przyjaciółmi. Tu nie ma miejsca dla kobiet w ogóle – mówił.
To było w 2012 roku. Madhumita Pandey zaczynała wtedy studia.
– Każdy myślał wtedy to samo. Dlaczego ci mężczyźni to zrobili? Myślimy o nich jako o potworach. Uważamy, że przecież żaden człowiek nie byłby zdolny do czegoś takiego – tłumaczy.
Historia Jyoti wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Indii. O sprawie i protestach, które później wybuchły, pisały wszystkie międzynarodowe media. Pandey, która dorastała w Nowym Delhi, widziała, jak historia dziewczyny wstrząsnęła społecznością.
– Chciałam sprawdzić, co…
>>>CZYTAJ DALEJ<<<
Zobacz również:
https://www.youtube.com/watch?v=033nYez4-4E&t=40s