Ujawniono szokujący raport, który miażdży kampanię. O tym nie usłyszysz w TV
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Raport OBWE po wyborach prezydenckich 2025 w Polsce wywołał zdawkowe komentarze polityków. Ale wśród pochwał pojawiły się też zdania, które rządzący i opozycja najchętniej przemilczeliby całkowicie. Oto pięć najważniejszych z nich.

1. Polska demokracja działa, ale się rozpada

Obserwatorzy z OBWE oficjalnie pochwalili techniczną organizację wyborów. Frekwencja była rekordowa, proces przebiegał sprawnie, prawa obywatelskie były – formalnie – zachowane.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Ale zaraz obok tych grzecznych akapitów pojawia się chłodne ostrzeżenie: „Polska potrzebuje inkluzywnego dialogu” – mówi szefowa misji ODIHR, Dunja Mijatović.

To miękki, dyplomatyczny sposób na powiedzenie: społeczeństwo jest podzielone do granic wytrzymałości. Demokracja działa, ale jest krucha. A politycy wciąż ją pchają w stronę kolejnej ściany.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

2. Media publiczne nie są już bezstronne

Oficjalny komunikat mówi wprost: „Przekaz medialny w Polsce jest silnie spolaryzowany, a nadawca publiczny nie zapewniał bezstronności”.

TVP była jednym z głównych kanałów informacyjnych w kampanii – i zarazem jednym z największych narzędzi propagandowych. OBWE nie owija w bawełnę. To już nie tylko „nierówny dostęp do mediów”. To systemowy problem przekazu publicznego.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

A reakcja? Cisza. Po obu stronach sceny politycznej – bo media są dziś bronią, nie platformą debaty.

3. Debata prezydencka była farsą

W raporcie znalazła się także wzmianka o jedynej debacie między Karolem Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim. OBWE podkreśla, że „charakteryzowała się brakiem skutecznej moderacji” i była bardziej areną oskarżeń niż platformą merytoryczną.

To nie była debata. To było show. I każdy z kandydatów grał w nim swoją rolę, zamiast przedstawiać rozwiązania dla Polski.

Tymczasem tysiące Polek i Polaków czekało na konkret. I się nie doczekało.

4. Nieprzejrzyste finansowanie kampanii

To zdanie z raportu boli najbardziej:
„Zaangażowanie stron trzecich i brak wystarczających środków na monitorowanie finansowania zmniejszyły rozliczalność i integralność procesu wyborczego.”

Innymi słowy: nikt nie ma pełnej kontroli nad tym, kto, jak i za ile grał w tych wyborach. W teorii finanse są jawne. W praktyce – sponsorzy kampanii, fundacje, stowarzyszenia, influencerzy i agencje PR robią, co chcą. I nikt ich nie pyta o źródła ani granice.

A przecież to pieniądze decydują o sile przekazu. Nie program.

5. Dezinformacja z zewnątrz to fakt. Ale Polska nie była gotowa

OBWE zauważyło, że władze próbowały chronić wybory przed wpływami zewnętrznymi, m.in. rosyjską dezinformacją. Ale… nie miały spójnego planu. Komunikacja była chaotyczna, reakcje nieskoordynowane.

To niepokojące, bo zagrożenie jest realne – a kampania informacyjna to dziś pierwsza linia frontu. Polska mogła zrobić więcej. Nie zrobiła.


Co dalej?

Politycy przeszli nad raportem OBWE do porządku dziennego. Po jednej stronie – milczenie. Po drugiej – zdawkowe „to normalne”. Tylko że to nie jest normalne.

Nie można ciągle udawać, że wszystko jest w porządku, gdy międzynarodowi obserwatorzy mówią: macie problem z mediami, debatą, pieniędzmi i jednością społeczną.

To nie jest atak. To jest lustro. A pytanie brzmi: czy ktoś jeszcze potrafi w nie spojrzeć?

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});