Córka Zauchy przerwała Milczenie! Ujawniła prawdę o ojcu

Wielki artysta, nadwrażliwiec, a przy tym kochający mąż. Pozostawił po sobie ogromną pustkę. Agnieszka Zaucha wyjawia, jaki naprawdę był jej ojciec.

W ręku trzymał bukiecik kwiatów, bo z ukochaną wybierali się właśnie na urodziny Andrzeja Sikorowskiego, lidera zespołu Pod Budą. Jednak na parkingu, w pobliżu żółtego mercedesa piosenkarza, czekał mąż Zuzanny, francuski reżyser Ives Goulais (58).

Obsesyjna zazdrość o żonę kazała mu wymierzyć w artystę pistolet i pociągnąć za spust. Padło dziewięć strzałów. Zuzanna zasłoniła sobą Andrzeja, który zginął na miejscu. Sama zmarła w karetce.

Nigdy nie pogodził się ze stratą

Wieść lotem błyskawicy obiegała Kraków. Na miejsce zdarzenia przyjechali przyjaciele artysty. Żółty mercedes stał, jakby nic się nie stało, o tragedii przypominały jedynie porzucone kwiaty… Niedowierzanie, rozpacz, poczucie wielkiej straty. Piosenkarz zginął, mając zaledwie 42 lata. Był u szczytu sławy.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Po raz pierwszy od śmierci ukochanej żony Elżbiety czuł, że kocha i jest kochany. Po latach nieporozumień udało mu się zbliżyć do córki. Agnieszka (46), wówczas maturzystka Technikum Plastycznego, trzy lata wcześniej straciła matkę. Kiedy zabito jej ojca, została zupełnie sama.

Córka artysty powtórzyła sierocą dolę swego ojca. Gdy Andrzej był mały, opuściła go matka. Wyjechała na stałe do Francji, oddając syna pod opiekę siostry. To była dla niego wielka trauma. Z matką zobaczył się dopiero po wielu latach, kiedy występował w Paryżu na tzw. saksach.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„W 1975 r. wyjeżdżaliśmy na Zachód z zespołem Mini Max. Były to kilkumiesięczne kontrakty. Andrzej śpiewał i grał na saksofonie i kongach. Było nam ciężko. Nie znaliśmy języka ani realiów zachodniego świata. Kolejni agenci oszukiwali nas i wykorzystywali” – wspomina Janusz Gajec, członek zespołu.

Zaucha był już wtedy mężem Elżbiety, którą poznał w 1966 r. w dyskotece „Szopa” w Krakowie.

„Zgrabna, seksowna, przychodziła do klubów, gdzie grałem ze znanym zespołem Czarty. A tańczyła jak żadna w Krakowie, od razu zwracała na siebie uwagę. Andrzej, kiedy ją zobaczył, oszalał na jej punkcie” – zdradza Gajec, który przedstawił Elę koledze.

Okazało się, że świetnie się rozumieją i od tamtej pory byli nierozłączni. Nie licząc wyjazdów za granicę na koncerty. Podczas jednej z takich półrocznych tras, piosenkarz dostał od żony list, że zakochała się w innym i odchodzi.

„Nie okłamywała go, jak inne dziewczyny chłopaków z zespołów. Ta nowa miłość szybko jej przeszła i prosiła Andrzeja, żeby mogła do niego wrócić. Wybaczył, naprawdę ją kochał” – wspomina przyjaciel gwiazdora.

W 1988 r. na festiwalu w Opolu Zaucha wykonał piosenkę „Czarny Alibaba”, która przyniosła mu popularność. Bardzo cieszył się z tego sukcesu, ale jednocześnie zaczął mieć kłopoty z córką, która burzliwie przechodziła okres dojrzewania.

Wraz z żoną drżeli o zbuntowaną jedynaczkę, która wpadła w złe towarzystwo.

„Przerażał ich mój kolczyk w nosie, który zafundowałam sobie, mając 14 lat, włosy na sztorc albo to, że jak większość moich rówieśników, próbowałam LSD, halucynogennych grzybków albo marihuany” – przyznała Agnieszka w jednym z wywiadów.

„Mama miała ze mną lepszy kontakt, bo częściej byłyśmy razem. Kryła przed ojcem moje różne grzeszki, choć on rozpieszczał mnie bardzo i nigdy nie był dla mnie zbyt surowy. Ale tak rzadko bywał w domu, że nie chciała go denerwować” – opowiadała córka artysty.

Zaledwie rok od sukcesu piosenki, na Zauchę spadła ogromna tragedia – Elżbieta zmarła. Wcześniej przez wiele miesięcy cierpiała na bóle głowy, jednak nie poszła do lekarza w obawie przed straszną diagnozą… Bezpośrednią przyczyną jej śmierci był rozległy wylew.

Artysta z rozpaczy odchodził od zmysłów.

„Nie pogodził się z tą śmiercią, był załamany, nie chciał żyć. Był od tej pory biednym, smutnym człowiekiem. Jakby mu ktoś wyrwał serce z piersi” – mówili przyjaciele domu.

„Kiedy nagle zostaliśmy we dwójkę, niespecjalnie dogadywaliśmy się z tatą. Każde z nas cierpiało osobno. Ojciec był przerażony, że nie potrafi sobie ze mną poradzić” – zdradza Agnieszka.

„Zresztą ze sobą też sobie nie radził, tęsknił za mamą. Myślę, że po jej śmierci naprawdę szczęśliwy to już nie był nigdy” – mówi.

Po dwóch latach od odejścia Elżbiety w życiu artysty rozbłysnął promyk nadziei. Zuzannę Leśniak, śpiewającą aktorkę, poznał w Teatrze STU.

„Pojawiła się kobieta, która weszła w świetną relację z jego córką, co było dla niego bardzo ważne” – opowiada osoba z otoczenia gwiazdora.

„Zaczęli się spotykać także prywatnie, początkowo zupełnie niewinnie. Przed spektaklem lub po, chodziliśmy wszędzie razem, pod „Jaszczury” albo do kogoś do domu. Z tego wspólnego przebywania w pracy i po pracy, z tej przyjaźni i familiarnej atmosfery, zrodziło się między nimi uczucie” – dodaje.

Andrzej wiedział, że Zuzanna jest żoną innego – francuskiego reżysera Ivesa Goulaisa. Wyczuwał zagrożenie ze strony rozgoryczonego męża, ale nie przypuszczał, że aż taki tragiczny finał przyniesie…

Goulais wiele czasu spędzał we Francji, ale któregoś dnia wrócił niespodziewanie i przyłapał kochanków na gorącym uczynku. Uderzył wtedy Zauchę, ale ten nie chciał zgłaszać sprawy policji.

„Sytuacja jednak była dość skomplikowana, bo choć pisano, że Zuza się rozwodzi, tak naprawdę nie określiła się do końca. Nie mogła się zdecydować na rozstanie z mężem, dlatego ani on, ani mój tata właściwie nie mieli jasnej sytuacji” – wspomina Agnieszka.

Tymczasem opętany zazdrością mąż kupił nielegalnie pistolet i szczegółowo zaplanował zbrodnię. Po wszystkim udał się na komisariat.

„Właśnie zabiłem człowieka” – oświadczył,nie wiedząc jeszcze, że pozbawił życia również swoją żonę.

Sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Więzienie opuścił przed końcem wyroku w 2005 r.

„Goulais przekazał mi jakąś sumę, którą dołożyłam do kupna mieszkania, bo to po rodzicach zostało mi zabrane. Nie chciałabym nigdy go spotkać, ale wybaczyłam mu. Wiem, że pod wpływem silnych emocji ludzie robią różne rzeczy. Gdybym pielęgnowała w sobie nienawiść, nigdy nie zaznałabym spokoju” – mówi córka Zauchy.

Agnieszka, która po mamie odziedziczyła zdolności plastyczne, skończyła grafikę na Akademii Sztuk Pięknych i zajmuje się tatuażem. Często myśli o ojcu.

„Żałuję tylko bardzo, że tata odszedł, kiedy właśnie zaczynaliśmy się przyjaźnić…” – dodaje ze smutkiem.