Olsztyn jeszcze nigdy tak nie zamilkł.
W sieci krąży wpis, pod którym ludzie z całej Polski próbują znaleźć słowa, choć żadne nie potrafią oddać ciężaru tej straty. Odeszła 31-letnia Marta, mama trójki małych dzieci, kobieta, która do końca walczyła, wierzyła i nie przestawała się uśmiechać. Jeszcze niedawno zbierała siły do kolejnego cyklu leczenia. Dziś mieszkańcy miasta palą znicze i ściskają dłonie najbliższych w milczeniu.
Nie żyje Marta z Olsztyna. Walczyła, jak tylko mogła
Olsztyn obiegła wiadomość, która złamała serca wielu ludzi. Zmarła Marta Klimek – młoda mama, żona, córka, przyjaciółka. Jej walka z nowotworem trwała miesiącami i zgromadziła wokół niej ogromne wsparcie.
Organizowano zbiórki, licytacje, wydarzenia charytatywne. Ludzie, którzy nigdy jej nie spotkali, śledzili każdy etap jej leczenia, trzymając kciuki za kolejne dobre wieści.
Lekarze dawali nadzieję. Pierwsze terapie zmniejszyły sześciocentymetrowy guz. Wydawało się, że choroba ustępuje.
Potem wszystko runęło.
Nowotwór powrócił – agresywniej, z przerzutami. Mimo tego Marta ani na chwilę nie przestała wierzyć. Dzieliła się siłą, której inni mogli jej tylko zazdrościć.
Kim była Marta? „Zawsze uśmiechnięta, nawet gdy bolało”
Marta miała 31 lat i trójkę dzieci, które były dla niej całym światem.
Znajomi mówią, że miała dar – potrafiła podnosić innych na duchu nawet wtedy, gdy sama przechodziła najgorsze momenty leczenia.
Gdy dowiedziała się o diagnozie, nie pytała „dlaczego ja?”. Pytała:
Jak długo jeszcze będę mogła być z moimi dziećmi?
Przeszła chemioterapię, radioterapię, brachyterapię. Publikowała w sieci wpisy, którymi dawała nadzieję innym chorym. Nigdy nie prosiła o litość.
Prosiła tylko o jedno – o czas.
Poruszający wpis męża. „Spotkamy się w niebie”
Kiedy stało się jasne, że leczenie nie przyniesie już efektów, mąż Marty opublikował w sieci krótki, bolesny wpis. Trzy zdania, które przeszły przez Polskę niczym fala ciszy:
„Kocham Cię, Kochanie, i zawsze będę. Spotkamy się w niebie.”
Pod tymi słowami pojawiły się tysiące komentarzy.
Ludzie pisali, że choć nigdy nie poznali Marty, czują, jakby żegnali bliską osobę. Olsztyn jednoczy się jak nigdy wcześniej – sąsiedzi wstawiają czarne wstążki, a pod postem męża rośnie morze serduszek, świeczek i słów, które próbują nieść wsparcie.
Nadzieja, która nie zgasła
W ostatnich tygodniach życia Marty mieszkańcy Olsztyna mobilizowali się każdego dnia. Zbiórki, licytacje, relacje z leczenia – wszystko po to, by pomóc jej „zdążyć”:
zdążyć przed kolejną terapią, zdążyć na kolejną szansę, zdążyć na jutro.
Jej odejście pozostawiło po sobie nie tylko ból, ale też ogromną lekcję miłości i odwagi.
W sieci krążą jej zdjęcia, ciepłe wspomnienia i posty, które dziś brzmią jak ostatnie listy.
Olsztyn żegna ją w ciszy. A w ciszy czasem słychać najwięcej.
