Wieczór miał być zwykłą próbą przed spektaklem, a zakończył się jak scena z thrillera. W korytarzach zrobiło się nagle cicho, pracownicy przestali mówić, a techniczni patrzyli po sobie z niedowierzaniem. W piwnicy Teatru Dramatycznego w Płocku znaleziono przedmiot, którego nikt nie chciałby zobaczyć w miejscu pracy: ładunek wybuchowy i dodatkowe elementy uznane przez służby za mające „właściwości bojowe”. Teatr natychmiast ewakuowano.
Zwykłe porządki, które przerodziły się w akcję służb
Wszystko zaczęło się od rutyny. Prace porządkowe, przegląd skrzynek, przygotowania do kolejnych dni repertuaru. Około godziny 13 policja otrzymała zgłoszenie o podejrzanych przedmiotach znalezionych w piwnicach budynku.
Decyzja zapadła natychmiast. 32 osoby ewakuowano, a teren wokół teatru został odgrodzony. Zwykły poranek zmienił się w sytuację kryzysową, w której nikt nie chciał ryzykować ani sekundy.
Na miejsce wezwano pirotechników, którzy rozpoczęli szczegółowe przeszukanie każdego zakamarka strefy technicznej. Strażacy i policjanci koordynowali działania i pilnowali, by nikt nie zbliżał się do wyznaczonego obszaru.
Co ujawniły służby: potwierdzony ładunek wybuchowy
Po dokładnym sprawdzeniu budynku pojawiły się pierwsze konkretne informacje. Policja przekazała, że jeden z zabezpieczonych przedmiotów był prawdziwym ładunkiem wybuchowym.
„Specjalistyczna grupa potwierdziła, że jeden ze znalezionych przedmiotów to ładunek wybuchowy” – poinformowała rzeczniczka płockiej policji.
Oprócz niego funkcjonariusze znaleźli także inne elementy, które określono jako mające „właściwości bojowe”. To oznacza, że zagrożenie było realne i mogło mieć poważne konsekwencje.
Teatr pozostał odgrodzony, a służby poruszały się wyłącznie w wyznaczonych sektorach, by wykluczyć ryzyko kolejnych niespodzianek.
Trop prowadzi do byłego pracownika. I tu zaczyna się prawdziwy zwrot akcji
Wstępne ustalenia pirotechników zaskoczyły nawet śledczych. Według ich informacji pakunek mógł leżeć w piwnicy od wielu miesięcy. Policja sprawdza, czy należał do byłego pracownika odpowiedzialnego kiedyś za pirotechnikę sceniczną.
Ta osoba zmarła kilka miesięcy temu, a jeśli elementy rzeczywiście pochodziły z jego zasobów, sprawa nabiera nieoczekiwanego charakteru – niemal jak w fabule filmu, ale tym razem wydarzyła się naprawdę, w publicznym budynku.
Śledczy analizują, czy sprzęt mógł być przechowywany poza oficjalnym rejestrem i czy ktoś o tym wiedział.
Co teraz czeka teatr i branżę?
Po zakończeniu działań pirotechnicznych wszystkie elementy zabezpieczono. Pomieszczenia sprawdzono, jednak dopiero po pełnej analizie materiałów teatr otrzyma zgodę na normalne funkcjonowanie.
W instytucji ruszy także przegląd procedur i magazynów – szczególnie tych, które obejmują pirotechnikę sceniczną, używaną w spektaklach do efektów specjalnych.
Śledczy nie wykluczają, że podobne kontrole mogą objąć również inne teatry, domy kultury i instytucje, w których wcześniej pracowała osoba odpowiedzialna za te materiały.
Najważniejsze jest jedno: nikt nie został poszkodowany, teren został zabezpieczony, a pochodzenie ładunku i dodatkowych elementów jest teraz analizowane przez policję.
