
To mogło zakończyć się tragedią. Mały chłopiec, ubrany jedynie w koszulkę i bieliznę, boso, z butelką ze smoczkiem w dłoni, szedł samotnie wzdłuż ruchliwej trasy S6. Gdyby nie reakcja policjanta wracającego ze służby, moglibyśmy dziś mówić o śmierci dziecka. Zdecydowanie podkom. Krzysztofa Rucińskiego uratowało chłopcu życie.
- Zobacz też: Tragiczna śmierć dwóch nastolatków. Ratownicy byli bezradni. Film z miejsca wypadku poraża
Dziecko przy ekspresówce. Policjant zauważył je po służbie
Był czwartek, godzina 18:00. Podkomisarz Krzysztof Ruciński, funkcjonariusz z Kołobrzegu, jechał do domu po zakończonym dyżurze. Kiedy przejeżdżał w pobliżu trasy S6, jego wzrok przykuł niepokojący widok – kilkuletni chłopiec szedł samotnie wzdłuż pobocza. Maluch był niemal nagi – tylko w koszulce i bieliźnie, bez butów. W jednej ręce trzymał butelkę ze smoczkiem.
Trasa S6 to jedna z najruchliwszych ekspresówek w regionie. Pędzące samochody, brak pobocza i dzielące pasy barierki sprawiają, że jest to miejsce skrajnie niebezpieczne – tym bardziej dla dziecka.
Zablokował ruch i ruszył na pomoc
Policjant natychmiast zatrzymał samochód i zablokował pas ruchu, żeby nie dopuścić do tragedii. Po chwili zauważył, że chłopiec próbuje wspiąć się na barierki oddzielające jezdnię od pobocza. Nie było czasu do namysłu – Ruciński zareagował natychmiast i podbiegł do dziecka.
- Czytaj także: Burza uszkodziła drzewa, nie żyje mężczyzna. Potworna tragedia w polskiej miejscowości
Dzięki jego błyskawicznej reakcji udało się zapobiec dramatowi, który mógł rozegrać się dosłownie w kilka sekund. Maluch nie był świadomy zagrożenia, jakie niosła bliskość pędzących pojazdów.
Dziecko nie mówiło. Policjant zadzwonił po wsparcie
Choć był już po służbie, funkcjonariusz natychmiast powiadomił dyżurnego jednostki. Na miejsce skierowano patrol, który po kilku minutach dotarł do Rucińskiego i dziecka. Chłopiec, widząc umundurowanych policjantów, uspokoił się i bez protestu wsiadł do radiowozu.
Problemem okazał się brak kontaktu z maluchem – nie potrafił powiedzieć, kim jest ani skąd się wziął przy ekspresówce. Dopiero dalsze działania funkcjonariuszy pozwoliły ustalić jego tożsamość i odnaleźć rodzinę.
Chwila nieuwagi czy poważne zaniedbanie?
Z ustaleń wynika, że chłopiec oddalił się z ogródków działkowych, oddalonych o około 600 metrów od miejsca, gdzie został znaleziony. Jego matka zauważyła zniknięcie dziecka dopiero po kilkunastu minutach. Gdy rozpoczęła poszukiwania, zgłosiła zaginięcie telefonicznie.
Policjanci pouczyli kobietę w związku z art. 106 Kodeksu wykroczeń – za nienależytą opiekę nad małoletnim. Choć chłopcu nic się nie stało, sytuacja mogła skończyć się tragicznie. Funkcjonariusze nie wykluczają dalszych konsekwencji prawnych, jeśli potwierdzą się okoliczności świadczące o rażącym zaniedbaniu.
Policjantem jest się zawsze. „To mogła być tragedia”
Funkcjonariusze z Kołobrzegu nie mają wątpliwości – gdyby nie refleks podkom. Rucińskiego, dziecko mogło zginąć.
– Policjantem jest się zawsze, nie tylko w czasie służby. Czujność i odpowiedzialność naszego kolegi pozwoliły uniknąć tragedii, która mogła wydarzyć się w kilka sekund – podkreślają jego koledzy z jednostki.
Na szczęście ta historia zakończyła się szczęśliwie. Ale nie każda musi. Policja apeluje do rodziców i opiekunów: nawet chwila nieuwagi może skończyć się dramatem.