Smoleńsk wciąż pozostaje dla wielu Polaków zagadką, która do dziś czeka na rozwiązanie. Aktualnie na światło dzienne wychodzą nowe informacje, z których wynika jasno, że jeden z polskich bardzo doświadczonych pilotów przewidział katastrofę, która miała miejsce 9 lat temu.
Badania nad przyczynami katastrofy smoleńskiej wciąż trwają, jak się udało ustalić mediom, jeden z wysoko postawionych polskich wojskowych alarmował o fatalnym przygotowaniu i przeszkoleniu wśród pilotów. Mjr. Szczęsny ostrzegał wiceszefa MON Czesława Mroczka w liście opisującym te zaniedbania.
– Zbliżamy się nieuchronnie do dnia, w którym powtórzy się Casa, albo Bryza albo inna katastrofa lotnicza sprzed Smoleńska – twierdzi.
Szczęsny bez wątpienia zna się na tym, co mówi, na swoim koncie ma przelatane ponad 2000 godzin. 15 stycznia Major Szczęsny ostrzegał szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ministra Pawła Solocha, że jesteśmy na prostej drodze do kolejnej katastrofy. Jak widać, nie pomylił się, ponieważ dopiero co była głośna katastrofa samolotu MIG-29, w której zginął pilot mimo katapultacji. Mjr. Szczęsny ostrzega o fatalnym przeszkoleniu polskich pilotów, za czasów świetności polskiego lotnictwa doświadczonego pilota nazywano tak, gdy w powietrzu spędził 800-1000 godzin.
Dowódcy natomiast mieli wylatane nawet 3000, teraz jednak doświadczeni piloci mają o połowę mniejsze doświadczenie, a dowódcy po 600-800 godzin.
– Znów niepoważni oficerowie dowodzą jednostkami lotniczymi – przykładem jest dowódca jednostki z Mińska, który twierdzi wraz z Panem Kownackim, że pilot z nalotem życiowym 400 godzin, to doświadczony pilot.
W Krakowie przed katastrofą Casy był taki sam dowódca, który wyznaczył do lotu niewyszkolonych pilotów – czytamy. Szczęsny udowodnił w ten sposób jak jeszcze wiele czeka pracy polskie lotnictwo, zanim wróci do swojej dawnej świetności. Jednocześnie pokazując, ze Smoleńsk może już niedługo nie być jedyną tak poważną katastrofą lotniczą w historii polskiej polityki.