Tą bulwersującą sprawą żyła prawie cała Polska. W styczniu 30-letni Bartosz D. z Chełmży najpierw skatował swojego psa Fijo, a następnie zapadł się pod ziemię. Dopiero po dwóch miesiącach policji udało się go zatrzymać. W Toruniu właśnie rusza proces zwyrodnialca. Mężczyźnie grożą trzy lata więzienia.
Sprawa brutalnie zmaltretowanego psa wstrząsnęła całą Polską. Fijo miał dwa tygodnie, gdy ze schroniska zabrała go żona Bartosza D. Kiedy pewnego dnia wróciła do domu, przeżyła szok. Fijo leżał przy szafce i nie ruszał łapkami. Dookoła była krew. Pies miał powybijane zęby, złamaną szczękę i miednicę oraz wiele krwiaków.
Pies natychmiast trafił do weterynarza, a policja rozpoczęła poszukiwania Bartosza D. Prokuratura wydała za nim list gończy, a sam mężczyzna w głupi sposób tłumaczył się w internecie ze swoich czynów. W marcu policjanci zatrzymali 30-latka.
– Najpierw napisał, że to jego pies i mógł zrobić, co mu się podobało. Potem stwierdził, że był pijany i przewrócił się na pieska. A na koniec, że szczeniak wpadł pod samochód. Gdyby był niewinny, to by się nie ukrywał – tłumaczyła postępowanie mężczyzny znajoma rodziny.
W środę przed sądem odmówił składania zeznań. Całą sytuację 30-latek tłumaczy nieszczęśliwym wypadkiem. Mężczyzna utrzymuje, że przewrócił się na psa będąc pod wpływem alkoholu. Sąd odrzucił wniosek obrońców 30-latka o wyłączenie jawności postępowania. D. był zdziwiony zainteresowaniem mediów. Jego zdaniem został potraktowany gorzej niż wielu morderców.
Prokuratura, która poprosiła o opinię kadrę Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie oraz specjalistów z zakresu weterynarii stwierdziła, że te obrażenia powstały na skutek działania czynnego, tzn. zostały spowodowane w wyniku uderzenia narzędziem tępym o niewielkiej powierzchni – pięścią, stopą lub kolanem. Na świadka wezwano także żonę oskarżonego, jednak odmówiła składania wyjaśnień.
Tymczasem Fijo jest trwale niepełnosprawny. Po pobiciu psem opiekowała się Fundacja dla Szczeniąt Judyta. Pies był rehabilitowany m.in za granicą. Teraz opiekę nad nim przejął mężczyzna, który ma również inne zwierzęta. – Zakochałem się w tym psie – z wzajemnością – powiedział Artur Serocki, który zajmuje się Fijo.