Lech Wałęsa, który niegdyś nazywał Henryka Jankowskiego „bratem bliźniakiem”, skomentował szokujące informacje dotyczące gwałtów na dzieciach, jakich miał się dopuszczać ksiądz Henryk Jankowski.
Poniedziałkowy „Duży Format” przedstawił historię Barbary Borowieckiej, która w latach 70. jako 12-latka padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony przyszłego kapelana „Solidarności”. Jej starsza o 4 lata koleżanka miała zostać przez księdza zgwałcona i zajść z nim w ciążę, a następnie popełnić samobójstwo. Wstrząsający reportaż pt. „Sekret św. Brygidy” opisuje też, jak w późniejszych dekadach ksiądz stworzył na plebanii rodzaj męskiego haremu złożonego z młodych chłopców, których Jankowski wykorzystywał seksualnie. Sprawa wzburzyła opinię publiczną, nie wszystkim spodobało się jednak to, że ohydne czyny zarzucono osobie zmarłej, która nie może się już obronić.
„Duży Format” przypomina, że Lech Wałęsa w III RP odsunął się od proboszcza kościoła św. Brygidy. Prałat nie został jego spowiednikiem, nie został też biskupem polowym, o czym marzył. Magazyn cytuje wypowiedź byłego prezydenta z 2004 r., kiedy prokuratura wszczęła wobec Jankowskiego śledztwo ws. „doprowadzenia do doprowadzenia do obcowania płciowego i poddania innej czynności seksualnej wobec małoletniego”. Wałęsa w „Polityce” stwierdził wówczas: „Trochę mnie to zaskoczyło. Jestem człowiekiem starej daty, wychowanym w duchu, że ksiądz to sprawa święta. W mojej filozofii nie mieści się coś takiego. Ale szatan różnych ludzi kusi w różnym wieku. Ja, dzięki Bogu, z żoną mam aż ósemkę dzieci, więc nie jestem o nic podejrzany. Ale też nie wiadomo, co może mnie dopaść po wykonaniu tego obowiązku. Człowiek jest tak skomplikowany, że trudno cokolwiek przewidzieć. A więc nie sądźmy, żebyśmy nie byli sądzeni”. W sprawie pedofilskich czynów Jankowskiego toczyły się dwa śledztwa prokuratorskie, prałat nigdy nie został jednak pociągnięty do odpowiedzialności. Po jego śmierci w 2010 r., tuż obok kościoła św. Brygidy postawiono jego pomnik.
Po publikacji wstrząsającego reportażu dziennikarze „Gazety Wyborczej” jeszcze raz zapytali Lecha Wałęsę o sprawę ks. Jankowskiego. Były prezydent odpowiedział: „Nie lubię walczyć ze zmarłymi. Takie sprawy oddaję w ręce Pana Boga, niech On je rozlicza”. Zastrzegł jednocześnie, że nie zamierza wybielać ks. Jankowskiego. „Ja o tych sprawach, o których teraz przeczytałem, nie wiedziałem. Gdybym wiedział, inaczej bym do niego podchodził. Co najmniej bym zapytał, czy coś z tego jest prawdą. Nie darowałbym mu. Źle, że to się pojawiło, kiedy on już nie żyje, nie może się bronić. Ja w to nie wchodzę. Zostawiam to Panu Bogu” – dodał. (Źródło: „Gazeta Wyborcza”)