
Makabryczne wydarzenia w Starej Wsi wciąż wywołują emocje. 27 czerwca Tadeusz Duda z zimną krwią zamordował swoją córkę i zięcia, ranił teściową, a następnie uciekł do lasu. Choć od tragedii minęło już kilkanaście dni, na jaw wychodzą nowe, przerażające fakty z przeszłości sprawcy. Okazuje się, że to, co zrobił, zapowiedział już trzy lata wcześniej.
To zdanie mogło być ostrzeżeniem. „Nie znacie dnia ani godziny”
Bliscy ofiar w rozmowach z mediami przypomnieli pewne zdarzenie sprzed lat, które dziś brzmi jak zapowiedź horroru. Tadeusz Duda miał wtedy wejść do domu z kanistrem paliwa i rzucić lodowato:
Nie znacie dnia ani godziny, jak was spalę.
Wtedy wszyscy zamarli. Choć nikt nie zgłosił tego na policję, od tamtego momentu zaczęli go unikać. Mężczyzna czuł się coraz bardziej wykluczony. Uważał, że nikt go nie docenia, mimo że – jak sam mówił – „wybudował dom, wychował dzieci, utrzymał rodzinę”.
Z czasem ten narastający żal przerodził się w gniew i obsesję. Eksplodowało to w sposób, którego nikt się nie spodziewał.
Zawiódł system? Duda już wcześniej miał zarzuty
To nie był pierwszy raz, kiedy Tadeusz Duda wzbudził niepokój. W 2022 roku do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko niemu. Zarzucano mu wtedy znęcanie się nad bliskimi, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Groził im śmiercią, bił, popychał, upokarzał.
Mimo powagi zarzutów, sąd nie skierował go na badania psychiatryczne. Sprawa została warunkowo umorzona.
– On groził, że ich zabije, tylko dlaczego zostało to potraktowane na tyle rutynowo? – pyta dziś mecenas Kamila Ferenc.
Co najbardziej szokujące, dzień przed tragedią do sądu wpłynął kolejny akt oskarżenia przeciwko Dudzie. Ale było już za późno.
Rodzinna tragedia, której można było uniknąć
Po tragedii w Starej Wsi wszyscy zadają sobie jedno pytanie – czy naprawdę nikt nie mógł temu zapobiec? Znajomi i sąsiedzi wiedzieli, że Tadeusz Duda jest człowiekiem konfliktowym. Mówili o jego wybuchach agresji, izolacji, narastającym napięciu w rodzinie.
-
To wyglądało gorzej niż w filmie – powiedział pan Dariusz, który stracił w tym dramacie brata i bratową.
Choć bliscy podejrzewali, że może dojść do tragedii, nikt nie przypuszczał, że zrobi to naprawdę. Tymczasem wszystkie znaki ostrzegawcze były na miejscu – groźby, przemoc, frustracja, brak realnej reakcji ze strony instytucji.
Ostrzeżenie dla nas wszystkich
To, co wydarzyło się w Starej Wsi, to nie tylko rodzinna tragedia. To bolesna lekcja dla całego społeczeństwa. Ignorowanie przemocy domowej, bagatelizowanie gróźb i brak stanowczej reakcji może prowadzić do nieodwracalnych skutków.
Tadeusz Duda nie zabił z dnia na dzień. Zabijał powoli, przez lata – swoją złością, strachem, manipulacją. W końcu przeszedł do czynów.
Czy naprawdę musiało dojść do takiej tragedii, żeby ktoś zareagował?