Kompromitacja posła Śmiszka. Inwestycja pod Wrocławiem sabotowana przez ignorancję

Nowa Lewica obiecywała w swoim programie wyborczym obniżenie podstawowej stawki VAT. I choć na papierze wszystko wyglądało pięknie, okazało się, że sam wiceprzewodniczący partii, Krzysztof Śmiszek, nie ma pojęcia, ile wynosi ten podatek w polskich przepisach prawnych. Swój brak elementarnej wiedzy obnażył w wywiadzie przeprowadzonym na antenie Wirtualnej Polski. I choć sytuacja na pierwszy rzut oka może wydawać się śmieszna, to w rzeczywistości otwiera przysłowiowy nóż w kieszeni. To właśnie tacy ludzie mają decydować o interesach Polski i Polaków? Krzysztof Śmiszek uważa się na wystarczająco kompetentnego, by sabotować wielką inwestycję, która ma powstać w podwrocławskim Malinie.

Choć wybory już za nami, Polacy nie zdążyli jeszcze zapomnieć o obietnicach składanych przez polityków. Teraz czekają na ich realizację. Jednym z pomysłów, który przypadł do gustu obywatelom, była propozycja Nowej Lewicy. Partia oferowała ujednolicenie podatku VAT do stawki 15 proc. Ba, był to jeden z głównych postulatów członków Lewicy. Aż trudno uwierzyć, że politycy, którzy promują takie rozwiązanie, nie mają bladego pojęcia o podstawowych informacjach dotyczących podatku VAT w Polsce.

Podatek VAT wiedzą tajemną?

Gdyby przeprowadzić uliczną sondę, pytając Polaków o to, ile wynosi podstawowa stawka podatku VAT w naszym kraju, zapewne wiele osób znałoby doskonale poprawną odpowiedź. Skąd? Nie ze szkoły, nie z programów publicystycznych, a z codziennych zakupów. Wystarczy bowiem z uwagą przeczytać treść paragonów, które otrzymujemy przy kasie.

Pod listą zakupionych produktów oraz ich cen wyodrębnione są podatki, jakimi objęty został towar. Tym najczęściej występującym jest podatek w wysokości 23 proc. – i tyle właśnie wynosi w Polsce podstawowy podatek VAT. Jak widać, nie jest to żadna wiedza tajemna, którą posiadają jedynie osoby specjalizujące się w prawie i ekonomii. 

Wspomniany podatek to niemal jedna czwarta ceny towarów i usług. Perspektywa obniżenia go z pewnością interesuje wielu Polaków, zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców. Szkoda tylko, że politycy tworzą puste rozwiązania. Puste, bo jak widać na przykładzie wspomnianego posła Nowej Lewicy, obce są najważniejsze zagadnienia z zakresu podatków VAT. Jak to możliwe, że Krzysztof Śmiszek – nie tylko polityk, ale i doktor nauk prawnych – nie posiadł od tylu lat tej informacji?

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Kompromitacja na antenie WP

Pytanie było pozornie proste. W końcu dotykało jednego z najważniejszych postulatów Nowej Lewicy. Chyba sami dziennikarze Wirtualnej Polski nie przypuszczali, że rozmowa przybieże tak niespodziewany obrót.

– Chcecie obniżyć stawkę podatku VAT. Do jakiej wysokości? – zapytał dziennikarz Krzysztofa Śmiszka. I wtedy się zaczęło…

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

– A to zależy od produktu – odpowiedział wymijająco wiceprzewodniczący Nowej Lewicy.

– A teraz VAT ile wynosi? – zaczął drążyć temat prowadzący program, jakby wyczuwając, że ma przed sobą przykład niekompetencji.

Polityk Lewicy nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. – Nie, nie pamiętam. To jest chyba 21 proc. – próbował wyjść z kłopotliwej sytuacji obronną ręką.

Jego kolejnym strzałem było 9 proc. To całkiem ciekawa opcja, biorąc pod uwagę to, że Nowa Lewica chciała obniżyć stawkę VAT. Gdyby wyjściowa opcja wynosiła zaledwie 9 proc., do ilu VAT zostałby obniżony? Do 3 proc.? Przecież gdyby poseł Śmiszek wiedział, że zgodnie z postulatem partii podatek ten ma zostać zredukowany do 15 proc., nie podałby w odpowiedzi takiej stawki. Czyżby zatem nie znał przedwyborczych obietnic składanych przez własną partię?

Ostatecznie Śmiszek skapitulował: „No to nie wiem. Przyznaję”. I najwyraźniej nie było mu do śmiechu, gdy prezenter opanowanym tonem uświadomił mu, o jaką stawkę VAT chodzi.

– 23, ok – skwitował gorzko temat skompromitowany poseł.

Śmiech przez łzy

I można by uznać całą tę sytuację za śmieszną. Ot, kolejny polityk, który wykazał się brakiem elementarnej wiedzy i który na własne życzenie skompromitował się. Jednak w tym śmiechu jest przestrzeń na łzy. Szczere, rzewne łzy. Przecież to człowiek, który jest posłem, wiceprzewodniczącym liczącej się partii. To reprezentant Polaków oraz ich interesów. Czy człowiek o takim poziomie wiedzy może być wiarygodny? Czy można mu ufać? A jeśli nie, jak traktować jego słowa, deklaracje, projekty, które proponuje lub przeciwnie, które odrzuca i przed którymi ostrzega. Czy ma do tego właściwe kompetencje?

Kto zaufa posłowi?

Od kilku miesięcy Krzysztof Śmiszek wspiera swoją twarzą oraz swoimi działaniami grupę mieszkańców podwrocławskiego Malina i gminy Wisznia Mała. Chodzi o przeciwników inwestycji, która ma powstać we wpomnianej miejscowości – centrum logistyczno-magazynowego, wybudowanego przez firmy Develia i Hillwood. Poseł Lewicy jeszcze w kwietniu skarżył się w mediach społecznościowych oraz na łamach prasy, że wójt gminy nie chce mu udostępnić dokumentacji dotyczącej tej inwestycji, utrudniając poselską interwencję. Przyznał, że to pierwsze tego typu zachowanie instytucji samorządowych, z jakim spotkał się podczas swojej czteroletniej kadencji.

Śmiszek nagrał krótki materiał, w którym opisuje powyższą sytuację. Nie padają jednak z jego ust praktycznie żadne konkretne kontrargumenty wobec planowanej inwestycji. Po prostu, mieszkańcy nie chcą, więc i on nie chce. Dla uściślenia – mały procent mieszkańców nie chce. Posła nie interesuje sytuacja ekonimiczna gminy, ani korzyści, jakie przyniesie budowa centrum. Wymienia dosłownie jedną kwestię,która rzekomo zagraża gminie, na dodatek fałszywą. Stwierdził, że centrum logistyczne „będzie powodowało przejazd przez ich miejscowość ok. 2 tys. aut dostawczych dziennie”.

Prawda wygląda inaczej. Jak informują inwestorzy na swojej stronie: „Biorąc pod uwagę wskaźniki porównywalnych projektów, spodziewamy się maksymalnie 350 samochodów dostawczych, 800 ciężarowych i 2 tys. osobowych dziennie”. Podkreślono również, że według szacunków będzie to ok. 6 tys. przejazdów, a nie pojazdów na drodze. „Do czego to porównać?” – kontynuują inwestorzy. „Weźmy pod uwagę starą „piatkę” (dziś to DW 359) pomiędzy Malinem i Wisznią Małą – dzienny ruch to ponad 13 tys. przejazdów, czyli ponad dwa razy więcej niż na projektowanej drodze do centrum logistycznego. To pozwala zobrazować, że natężenie ruchu na nowej drodze nie będzie duże”.

Prawda broni się sama

Jak to możliwe, że poseł staje na bakier z władzami samorządowymi i inwestycją, nie sprawdziwszy najpierw, o co w tym wszystkim chodzi? Czy zapoznał się z planami inwestorów oraz potencjalnymi korzyściami nie tylko dla Malina, ale i dla całej gminy? Gdyby tak było, z pewnością nie umknęłoby jego uwadze, że podawane przez niego liczby pojazdów są nieprawdziwe. Wiedziałby ponadto, że inwestorzy wybudowaliby zupełnie nową, niezależną drogą, a także kolejne studnie. Jest to ważne w kontekście regularnie powracających problemów z dostępem do wody w sezonie letnim. Poseł wiedziałby, że te studnie zasilą na stałe wodociągi gminne o dodatkowe ok. 400 m3/dobę. Taka ilość jest w stanie zaopatrzyć w wodę aż 4 tys. osób każdego dnia.

Czy poseł Nowej Lewicy zwrócił uwagę na to, że dzięki inwestycji każdego roku do budżetu gminy wpłynie blisko 11,5 mln zł? Taka szansa może się już nigdy więcej nie powtórzyć. Podana kwota odpowiada ok. 14 proc. całego rocznego budżetu gminy Wisznia Mała. Co więcej, koszt inwestycji wraz z infrastrukturą, która przy okazji powstanie i z której na co dzień będą mogli korzystać mieszkańcy, wyniesie blisko 57 mln zł. Dla porównania przez cały rok gmina dysponuje kwotą wynoszącą ok. 78,8 mln zł.

Czy w związku z tym takie inwestycje miałyby szansę powstać bez udziału prywatnych inwestorów? Zdecydowanie nie. Ale czy poseł, który nie ma pojęcia o gospodarce, a przynajmniej o podstawowym źródle dochodu budżetu państwa, może wiedzieć, co jest dobre dla gminy? Może właśnie z tej niewiedzy wzięła się jego niechęć do inwestycji? Niewiedza mogła doprowadzić go do tego, że w ciemno przyjął za prawdziwą narrację przeciwników hal.

W obliczu wywiadu Śmiszka z Wirtualną Polską nasuwa się pytanie, czy człowiek, który nie zna najważniejszych zagadnień z zakresu podstawowego źródła dochodu budżetu państwa, gminy, może zajmować się inwestycjami? Ma kompetencje, by ocenić ich zasadność? Potrafi przekalkulować, jakie korzyści, a jakie ewentualne straty może ona przynieść? Wreszcie, czy Polacy powinni z zaufaniem przyjmować jego argumenty? Raczej należałoby skłaniać się do tezy, że zaangażowanie Krzysztofa Śmiszka w kampanię oszczerstw wobec inwestycji, okazało się strzałem w kolano dla przeciwników centrum logistyczno-magazynowego w Malinie.

Marek Brzozowski

fot. Wikipedia