Ślub powinien być jednym z najradośniejszych momentów w życiu. Są jednak tacy, wobec których okrutny los miał inne plany. Takim młodożeńcom nie dane jest tańczyć i pić do rana. Wypowiadane przez nich słowa przysięgi małżeńskiej „(…) I że Cię nie opuszczę aż do śmierci” brzmią nad wyraz boleśnie. Wyrok bowiem już zapadł, a ślub jest tu po prostu ostatnim życzeniem „skazańca”… Oto historia Tristana i Rebeki, którzy brali ślub ze świadomością, że za chwilę panna młoda rozpocznie żałobę.
Tristan Hoedemaker i jego ukochana Rebecca byli parą od pięciu lat. Zwlekali ze ślubem, bo zawsze znajdowały się jakieś inne, pozornie ważniejsze sprawy. Niedawno para postanowiła kupić dom i wszystko w ich życiu było podporządkowane sprawom urządzania ich własnego gniazdka. Jednak nagle Tristan dowiedział się o tym, że podobne do grypy objawy w rzeczywistości są nowotworem.
Niedawno 27-letni Tristan zaczął odczuwać ból głowy oraz kości. Wyglądało to na zwykłą grypę. Mężczyzna udał się do lekarza, aby upewnić się w swoich przypuszczeniach. Medyk potwierdził diagnozę i odesłał Brytyjczyka do domu z lekami przeciwbólowymi. Wkrótce jednak stało się jasne, że nie jest to zwykły wirus. Po zrobieniu biopsji lekarze powiedzieli 27-latkowi, że jest to mięsak, czyli nowotwór złośliwy wywodzący się z tkanki łącznej. – W środę powiedzieli, że nie mogą mu pomóc – mówi Rebecca. – Zespół z opieki paliatywnej przyszedł do niego i zapytał, co chciałby robić w ciągu tych dni, które mu zostały. Powiedział, że chce mnie poślubić – stwierdziła 23-latka.
Ślub został zorganizowany bardzo szybko. Ceremonia odbyła się w hospicjum. – Wesele było przepełnione goryczą, co jest oczywiste, jednak był to najlepszy dzień w moim życiu – mówi Rebecca. – Bardzo dużo płakałam. Posadzili Tristiana w wózek, a ja poszłam do ołtarza pod piosenkę „Perfect” Eda Sheerana – wspomina dziewczyna.