
8 września w Warszawie odbył się pogrzeb Stanisława Soyki. W kościele przy ul. Alfreda Nobla i później na Powązkach Wojskowych żegnały go setki osób: najbliżsi, fani i ludzie sceny. Ceremonia miała charakter państwowy, ale mimo protokołu była bardzo osobista — pełna muzyki, ciszy i prostych gestów.
Odejście, którego nikt się nie spodziewał
Finał Top of the Top Sopot Festival 2025 miał być świętem muzyki. Na scenie w Operze Leśnej czekano m.in. na Stanisława Soykę. W trakcie koncertu pojawiła się jednak wiadomość, która zatrzymała całe wydarzenie.
Mateusz Hładki ze sceny: „Jak państwo wiecie, przerwaliśmy transmisję naszego koncertu. Dziś wśród znakomitych artystów, którzy mieli wystąpić na tej scenie, był także Stanisław Soyka. Kiedy koncert już trwał, dotarła do nas informacja, że Stanisław Soyka nie żyje.”
Kilka godzin wcześniej artysta brał udział w próbie generalnej. Miał 66 lat.
Pogrzeb Stanislaw Soyki. Msza, procesja, Powązki
Uroczystości rozpoczęły się w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. O 14:00 kondukt wyruszył na Cmentarz Wojskowy na Powązkach, gdzie złożono urnę wśród grobów zasłużonych. Zgodnie z zapowiedziami była to ceremonia państwowa, z udziałem przedstawicieli władz i asysty honorowej.
Wzrok żałobników przyciągały symboliczne detale: urna o nietuzinkowym kształcie, kolorowa fotografia artysty, a także panie z zakładu pogrzebowego, które niosły urnę do świątyni.
„Głos pełen prawdy i światła”. Przemówienie ministra
W imieniu rządu głos zabrał Minister Dziedzictwa Narodowego. Przemówienie było osobiste, bez wzniosłych ozdobników.
„Stoję dziś przed państwem nie jako Minister Dziedzictwa Narodowego, ale przede wszystkim jako jedna z wielu Polek i Polaków, którzy dorastali przy twórczości Stanisława Soyki. (…) Żegnamy dziś wspaniałego, wrażliwego i zaangażowanego człowieka. Był symbolem nadziei, wiary i miłości. Przypominał, że warto marzyć, warto wierzyć. I że w świecie pełnym niepokoju to właśnie miłość, sztuka nadają życiu sens.”
Gwiazdy żegnały legendę. Jeden gość wyłamał się ze schematu
W świątyni i na cmentarzu pojawili się m.in. Muniek Staszczyk, Małgorzata Potocka, Małgorzata Ostrowska-Królikowska, Monika Olejnik i wielu innych. Dominowały ciemne, eleganckie stroje, zgodne z charakterem uroczystości.
Uwagę przykuł jednak jeden żałobnik, który przyszedł w letnim, kolorowym zestawie, w klapkach i kapeluszu. Był to Kamil Sipowicz, mąż Kory. Od lat pozostaje wierny temu stylowi — również dziś pozostał sobą, co część osób odczytała jako osobisty, niekonwencjonalny gest pożegnania.
Po oficjalnych słowach zostały piosenki: „Tolerancja”, „Na miły Bóg”, „Cud niepamięci”. Zostały też wspomnienia — o artyście, który słuchał uważniej niż mówił, i śpiewał tak, jak ludzie chcieliby myśleć o świecie. Tłum na Powązkach rozchodził się wolno. Nikt nie chciał kończyć tego pożegnania szybciej, niż było trzeba.