Karol Nawrocki zaskoczył opinię publiczną decyzją, której jego wyborcy z pewnością się nie spodziewali. Podczas wizyty w Pradze prezydent ogłosił, że przekazuje Donaldowi Tuskowi część kompetencji dotyczących „koalicji chętnych”. To jedna z najgłośniejszych deklaracji jego dotychczasowej prezydentury.
Sto dni Karola Nawrockiego. Obietnica jedności kontra twarda polaryzacja
Pierwsze sto dni prezydentury bywa momentem symbolicznego bilansu. Obywatele czekają na gesty jednoczące i ton, który ma budować wspólnotę – szczególnie w tak spolaryzowanym kraju jak Polska.
Tymczasem sondaż Instytutu Pollster dla „Super Expressu” pokazuje obraz, który trudno nazwać jednoznacznym. A nawet: jednym z najbardziej spolaryzowanych wyników w najnowszej historii badań o prezydentach.
Wyniki wyglądają następująco:
-
49% ocenia 100 dni prezydentury dobrze,
-
39% – źle,
-
12% nie ma zdania.
Najlepiej widać jednak skrajności. Aż 24% wskazuje „zdecydowanie dobrze”, ale jeszcze więcej – 27% – „zdecydowanie źle”.
To dowód, że prezydentura Nawrockiego zamiast łagodzić podziały, wręcz je utrwala.
Politolog nie ma wątpliwości: „To prezydent jednej strony”
Zdaniem profesora Kazimierza Kika, te wyniki nie są przypadkowe. Ekspert wskazuje, że Karol Nawrocki – zarówno z uwagi na polityczne pochodzenie, jak i styl działania – pozostaje silnie osadzony w jednym obozie.
„Obecny prezydent jest i pozostaje przede wszystkim przedstawicielem prawej strony sceny politycznej. Został desygnowany przez PiS, ma akceptację Konfederacji – jest mocno zakorzeniony w jednym obozie.”
Profesor podkreśla, że zamiast łączyć – prezydent w wielu kwestiach wybiera konfrontację z większością parlamentarną, czego dowodem mają być liczne weta.
„Liczne weta zapowiadają, że nie będzie wspierał koalicji rządzącej, lecz obrał kurs na zmianę władzy.”
Takie działania – zdaniem eksperta – wpływają nie tylko na scenę polityczną, ale również na społeczną odporność kraju w trudnym momencie historii.
Konsekwencje polaryzacji: „Społeczeństwo podzielone jest słabsze”
Ekspert z „Super Expressu” wskazuje, że w czasie, gdy zagrożenia zewnętrzne są realne, każdy wewnętrzny konflikt osłabia społeczeństwo.
„Społeczeństwo podzielone jest słabsze i mniej odporne na zewnętrzne naciski.”
To komentarze, które tonują triumfalizm pierwszych dni urzędowania i pokazują, że oczekiwana jedność wciąż pozostaje wyzwaniem.
Zaskakująca deklaracja w Pradze. Tu padły najważniejsze słowa
Podczas wykładu na Uniwersytecie Karola Luksemburskiego prezydent przedstawił własną wizję Unii Europejskiej – opartą na bezpieczeństwie, roli państw Europy Środkowo-Wschodniej i regionalnej solidarności.
Jednak to nie wykład, lecz późniejsza konferencja prasowa przyniosła najważniejszą część wizyty.
Karol Nawrocki oddaje kompetencje Tuskowi
W czasie rozmowy z mediami prezydent przyznał, że w sprawach dotyczących „koalicji chętnych” – inicjatyw wspierających Ukrainę – to premier Donald Tusk prowadzi negocjacje i odpowiada za działania Polski.
„W przypadku ‘koalicji chętnych’ w sposób naturalny podzieliliśmy się z panem premierem Donaldem Tuskiem. To pan premier Donald Tusk odpowiada za działanie ‘koalicji chętnych’.”
Nawrocki dodał, że konsekwentnie przedstawia stanowisko Polski na spotkaniach międzynarodowych, ale w tym obszarze to premier powinien pełnić funkcję negocjatora.
Najbardziej poruszająca część wypowiedzi dotyczyła jednak jego własnej sytuacji:
„Nie byłbym najlepszym negocjatorem z Federacją Rosyjską, bo jak Państwo wiedzą, jestem na liście ściganych przez Władimira Putina.”
To rzadko spotykany moment szczerości ze strony prezydenta – przyznanie, że osobiste okoliczności uniemożliwiają mu wzięcie na siebie części obowiązków.
Decyzja, która zasmuci część wyborców
Choć niektórzy komentatorzy mogą postrzegać tę decyzję jako pragmatyczną i opartą na realistycznej ocenie sytuacji, wielu wyborców Nawrockiego odbiera ją jako krok wstecz. Zwłaszcza że prezydent od początku prezydentury deklarował silną rolę Polski w polityce międzynarodowej.
Oddanie części kompetencji Donaldowi Tuskowi staje się więc jednym z najbardziej symbolicznych momentów pierwszych stu dni prezydenta – i jednym z najbardziej komentowanych.
