
Prezydent Karol Nawrocki w ostatnich dniach odbył rozmowy w Berlinie, podczas których podjął temat reparacji wojennych od Niemiec. Spotkanie odbiło się szerokim echem zarówno w mediach, jak i wśród polityków. Choć prezydent podkreślał, że kwestia odszkodowań nie jest zamknięta, jego działania natychmiast wywołały kontrowersje.
- Czytaj też: Zabrali psa na pogrzeb Stoparczyk. Zwierzak był tuż przy ołtarzu. Niebywałe jak się zachowywał
Sikorski nie owija w bawełnę
Jednym z pierwszych polityków, którzy zabrali głos, był Radosław Sikorski, wicepremier i szef MSZ. W rozmowie z Polsat News postawił sprawę jasno.
– Prezydent nie jest szefem rządu, tylko reprezentantem jego polityki – mówił.
Sikorski dodał, że ogłaszanie planów dotyczących reparacji bez konsultacji z rządem to jego zdaniem poważny błąd i naruszenie konstytucji.
– Decyzja o ogłoszeniu planów rozmów o reparacjach bez konsultacji z rządem, co jest złamaniem konstytucji, naraża Polskę na dyplomatyczne porażki – podkreślił.
Berlin, Paryż i pytania o strategię
Podczas wizyty w Paryżu Karol Nawrocki zapowiedział powołanie zespołu, który miałby zajmować się kwestią reparacji. W ocenie jego krytyków był to jednak bardziej gest w stronę polskiej opinii publicznej, niż realna strategia w rozmowach z Berlinem.
Sikorski zaznaczył, że prowadzenie polityki zagranicznej nie może być grą pod elektorat:
– Celem prowadzenia polityki zagranicznej nie jest przyjmowanie póz i granie o głosy, tylko załatwianie korzyści dla Polski – mówił.
Prezydent pozostaje przy swoim
Mimo krytyki ze strony rządu, Karol Nawrocki nie zamierza wycofywać się ze swojego stanowiska. Podczas rozmów z niemieckimi przywódcami zaznaczał, że reparacje mogłyby przybrać formę finansowania polskiego przemysłu zbrojeniowego i wzmocnienia wschodniej flanki NATO.
Polscy dyplomaci ostrzegają jednak, że samo użycie słowa reparacje ułatwia stronie niemieckiej jednoznaczne odrzucanie polskich roszczeń. Spór więc trwa, a różnica zdań między prezydentem a rządem tylko pogłębia polityczne napięcie.