Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy powołującej Park Narodowy Doliny Dolnej Odry wywołała falę oburzenia w regionie i burzę w Warszawie. W uzasadnieniu weta padły słowa o „blokadzie rozwoju gospodarczego”, które natychmiast zostały podważone przez rząd i samorządy. Na biurkach włodarzy Międzyodrza leżą uchwały popierające utworzenie parku, a ministrowie mówią wprost o manipulacji. Kto ma rację, a kto buduje narrację strachu?
Weto Nawrockiego i jego uzasadnienie
Prezydent Nawrocki podpisał decyzję o wecie do ustawy o utworzeniu Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, argumentując, że nowe regulacje mogą „zahamować rozwój regionu” i utrudnić realizację inwestycji infrastrukturalnych.
Według uzasadnienia, projekt rzekomo groził blokadą przedsięwzięć gospodarczych i mógł negatywnie wpłynąć na lokalne społeczności. Tyle że już w pierwszych godzinach po ogłoszeniu weta pojawiły się pęknięcia w tej narracji. Rządowe dokumenty i stanowiska gmin pokazują zupełnie inny obraz – poparcie, konsultacje i gwarancje finansowe, które miały chronić samorządy przed stratami.
Projekt powstawał w porozumieniu z lokalnymi władzami, był konsultowany na poziomie gmin i zawierał zapisy o subwencji ekologicznej – wsparciu finansowym dla gmin objętych ochroną.
„To nie był projekt zza biurka. Przeprowadzono konsultacje, wysłuchano mieszkańców i zaplanowano rekompensaty. Argument o blokadzie to fikcja” – komentują urzędnicy z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Gminy kontra Pałac Prezydencki
Na Pomorzu Zachodnim oburzenie jest widoczne gołym okiem. Kilka rad gmin już wcześniej przyjęło uchwały intencyjne popierające utworzenie parku. W salach obrad nie było mowy o „sprzeciwie społecznym” – przeciwnie, samorządowcy widzieli w projekcie szansę na rozwój turystyki i nowych form działalności gospodarczej.
– Weto prezydenta to cios dla całego regionu. Mamy uchwały, protokoły i głosy poparcia, a w uzasadnieniu weta czytamy o rzekomej blokadzie. To absurd – mówi jeden z włodarzy gmin Międzyodrza.
Zestawienie lokalnych decyzji z narracją prezydencką daje obraz pełen sprzeczności. Po jednej stronie – dokumenty i samorządowe głosy „za”, po drugiej – argumenty oparte na lęku i niepotwierdzonych obawach.
Rząd odpowiada ostro
Najmocniej zareagowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska, która nie przebierała w słowach.
– Weto do ustawy powołującej Park Narodowy Doliny Dolnej Odry zapamiętamy na długo, zwłaszcza że uzasadnienie do weta to zestaw politycznie motywowanych kłamstw! – powiedziała.
Minister zarzuciła prezydentowi i jego zapleczu brak dobrej woli oraz działanie pod presją partyjną.
– PiS nie chce chronić polskiej przyrody, a prezydent Nawrocki nie miał siły się im przeciwstawić – dodała Hennig-Kloska.
Według resortu środowiska park miał być impulsem rozwojowym, a nie hamulcem. Rząd planował, by status parku narodowego otworzył region na inwestycje turystyczne, ekologiczne i edukacyjne. Utworzył w ten sposób nowe miejsca pracy i przyciągając środki z Unii Europejskiej.
Polityka, emocje i fakty
Po stronie prezydenta pozostała wąska grupa polityków opozycji, którzy powtarzają argument o „blokadzie inwestycji”. Jednak coraz więcej ekspertów zwraca uwagę, że to pojęcie stało się politycznym hasłem, a nie realną analizą skutków ustawy.
Tymczasem na poziomie lokalnym trwa mobilizacja. Wójtowie i burmistrzowie z regionu Dolnej Odry apelują do rządu o szybki powrót do projektu i nową ścieżkę legislacyjną. W sieci ruszyły kampanie społeczne pod hasłem „Park to rozwój, nie blokada”.
– Uzasadnienie weta nie wytrzymuje konfrontacji z dokumentami. To weto przeciwko faktom – komentuje jeden z samorządowców.
Co dalej z Doliną Dolnej Odry?
Rząd zapowiada, że nie zrezygnuje z pomysłu powołania parku. Trwa analiza możliwości ponownego złożenia projektu w Sejmie, być może z poprawkami, które jeszcze bardziej zabezpieczą interesy gmin.
Na Międzyodrzu wciąż widać emocje, ale też nadzieję, że sprawa nie jest zamknięta. Jak mówią lokalni działacze, weto to tylko etap w długim procesie – i być może impuls, który przyciągnie jeszcze większe poparcie dla ochrony Doliny Dolnej Odry.
– W tej dolinie stawką jest coś więcej niż granice na mapie. Chodzi o wiarygodność instytucji i wspólny język o rozwoju, który nie wyklucza natury – słyszymy w jednej z gmin.
