Dzień przed Wigilią przyniósł informacje, które na długo zostaną w pamięci górniczych rodzin i całej opinii publicznej. Z głębokości kilkuset metrów, gdzie czas płynie inaczej, dotarła wiadomość o dramacie, którego nie udało się odwrócić. Nocna akcja ratownicza w Kopalni Węgla Kamiennego „Pniówek” zakończyła się najgorszym możliwym finałem.
Śmiertelny wypadek na poziomie 830 metrów
Do zdarzenia doszło w poniedziałek, 22 grudnia, około godziny 17:10. W przodku N-9, na głębokości 830 metrów, nastąpił gwałtowny wyrzut metanu połączony z masą skalną. W zagrożonym rejonie pracowało dziesięciu górników.
Czujniki wykazały niebezpieczne stężenie gazu. Ośmiu pracowników zdołało się ewakuować. Z dwoma kontakt urwał się natychmiast. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem. Do akcji ruszyły zastępy ratownicze Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Warunki były skrajnie trudne, a każdy kolejny metr oznaczał ryzyko dla ratujących.
Prezydent zabrał głos. Poranne potwierdzenie tragedii
Oficjalne potwierdzenie najgorszego scenariusza nadeszło we wtorkowy poranek. O godzinie 6:58 Karol Nawrocki opublikował w mediach społecznościowych kondolencje, informując o śmierci dwóch górników.
„Z ogromnym smutkiem przyjąłem informację o śmierci pracowników kopalni Pniówek. Łączę się w bólu i modlitwie z Rodzinami oraz Bliskimi Zmarłych” – przekazał prezydent.
Ten krótki wpis stał się dla wielu osób pierwszym sygnałem, że nocna akcja ratownicza zakończyła się tragedią. W przededniu świąt słowa te nadały zdarzeniu wymiar narodowej żałoby.
Ofiary to doświadczeni pracownicy kopalni
Zmarli górnicy byli związani z Jastrzębska Spółka Węglowa od wielu lat. Mieli 40 i 41 lat oraz kilkunastoletni staż pracy pod ziemią. Doskonale znali realia i zagrożenia związane z eksploatacją metanowych pokładów.
Jeden z nich pełnił funkcję operatora kombajnu chodnikowego. Jak przekazał wiceprezes JSW Adam Rozmus, rodziny zostały natychmiast poinformowane o odnalezieniu ciał i objęte pomocą psychologiczną oraz materialną.
Wigilia w cieniu czarnego złota
Data tej tragedii sprawia, że jej ciężar jest jeszcze większy. Informacja o śmierci górników dotarła do bliskich dzień przed Wigilią. Dla dwóch rodzin tegoroczne święta będą czasem ciszy i pustego miejsca przy stole.
To kolejny dramat, który przypomina, jak wysoką cenę płacą górnicy za swoją pracę. Zjazd pod ziemię nigdy nie jest rutyną, a każda szychta niesie ryzyko, którego nie da się całkowicie wyeliminować – nawet przy najbardziej rygorystycznych procedurach bezpieczeństwa.
W Pawłowicach i w całym górniczym regionie Śląska te święta będą inne. Cichsze. Naznaczone pamięcią o tych, którzy nie wyjechali już na powierzchnię.
