Ujawniono wstrząsające, tajne zapiski generała. „Straszne rzeczy, trudno sobie wyobrazić”
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

W Seulu znowu robi się tłoczno, tak jak dokładnie rok temu, kiedy tysiące ludzi wyszły na ulice z zapalonymi świecami, próbując zrozumieć, jak to możliwe, że w ich kraju – stabilnej, przewidywalnej demokracji – prezydent ogłasza stan wojenny. Dziś już wiemy, że plan był znacznie mroczniejszy. „Usunięcia” niewygodnych polityków, masowe internowania, a nawet rozstrzeliwania – tak wynika z notatek generała Noh Sang-wona, emerytowanego szefa wywiadu, który pomagał pisać scenariusz wydarzeń 3 grudnia 2024 roku.

To, co miało być „obroną kraju przed rzekomym atakiem Korei Północnej”, okazało się próbą brutalnego przejęcia pełni władzy. Gdyby nie determinacja parlamentarzystów i nerwy dowódców sił specjalnych, Korea Południowa mogłaby dziś wyglądać zupełnie inaczej.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Parlamentarzyści skaczą przez żywopłoty i barykady. Te minuty zdecydowały o wszystkim

Koreańczycy dokładnie pamiętają, co robili tamtego wieczoru. O 22:30 ówczesny prezydent Jun Suk Jeol ogłosił wprowadzenie stanu wojennego i zasugerował, że kraj stoi „na krawędzi ataku północnokoreańskich rakiet”. W restauracjach kanały sportowe przełączano na newsy, ludzie nerwowo spoglądali na ekrany, a przed parlament zaczęły podjeżdżać wojskowe autokary.

38-letni inżynier Jae-hyun opisał to tak:

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Myśleliśmy, że to żart. Ale kiedy zobaczyliśmy żołnierzy przed parlamentem i ludzi biegnących przez barierki, zmroziło nas.”

Na trawniku przed Zgromadzeniem Narodowym wylądował wojskowy śmigłowiec. W tym samym czasie parlamentarzyści – z opozycji i część prawicy – przeskakiwali przez metalowe ogrodzenia i żywopłoty, próbując dostać się do budynku, zanim wojsko przejmie kontrolę.

To właśnie oni uchylili prezydencki dekret. Ich odwaga, i – jak dziś mówią eksperci – „grzech zaniechania” dowódców jednostek specjalnych, którzy odmówili użycia siły bez jednoznacznego rozkazu, pozwoliły zatrzymać zamach stanu.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Co planowali autorzy stanu wojennego? „Straszne rzeczy, trudno to sobie wyobrazić”

Dopiero ujawnione notatki generała Noh Sang-wona pokazały pełną skalę planu. Profesor Marcin Jacoby z SWPS mówi wprost:

„W notatniku opisane są plany zabicia głównych polityków opozycji i wielu dziennikarzy, masowe internowania, brutalne rozprawienie się z krytykami. Korea dowiedziała się, jak blisko była wielkiej tragedii.”

W notatkach zapisano m.in.

  • internowanie polityków opozycji na wyspie tuż przy granicy z Koreą Północną,

  • rozstrzeliwanie „najbardziej problematycznych”,

  • pełną pacyfikację mediów,

  • przejęcie parlamentu i wprowadzenie rządów wojskowych.

To perspektywa, której Korea Południowa nie widziała od lat 80. Gdyby plan się udał, dzisiejsza Korea mogłaby bardziej przypominać reżimy, przed którymi sama ostrzega.

Jak mówi analityk: „Nie bronili państwa. Bronili stołków”

Rok później najważniejsi autorzy operacji siedzą w areszcie i czekają na proces. Wśród zatrzymanych są:

  • były prezydent Jun Suk Jeol,

  • premier,

  • minister obrony,

  • szef agencji wywiadu.

Dr Oskar Pietrewicz z PISM nie ma wątpliwości:

„Chcieli podporządkować sobie instytucje państwa i zniszczyć opozycję. Stracili władzę, a teraz najpewniej stracą wolność.”

Tymczasem Koreańczycy, którzy tamtej nocy stali przed parlamentem, do dziś wspominają moment, w którym starszy mężczyzna w kapeluszu stanął przed uzbrojonym żołnierzem i krzyczał:

„Co wy robicie? Nie wiecie, jak wygląda wojna. Nie chcecie wiedzieć!”

Scena stała się symbolem odwagi zwykłych ludzi.

Pokojowa Nagroda Nobla dla Koreańczyków? „Na to zasługują”

Dziś w Seulu świeci słońce. Tłumy gromadzą się na rocznicowym wiecu. To nie tylko wspomnienie dramatycznej nocy, ale też manifestacja obrony demokracji.

Nowy prezydent Lee Dze Mjung zapowiedział, że 3 grudnia powinno zostać świętem narodowym, a naród – jako wspólnota – zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla.

W opinii wielu ekspertów Korea Południowa stała się przestrogą dla całego Zachodu. Pokazuje, jak łatwo – w imię politycznych interesów – można próbować przesunąć granice demokratycznego państwa prawa. I jak bardzo zależy od zwykłych ludzi, by te granice pozostały nienaruszone.