Nawrocki publicznie wypunktował Tuska. Kompletnie się nie hamował. Padły ostre słowa
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

W polskiej polityce znowu zawrzało. Wystarczyło jedno wystąpienie Donalda Tuska w Berlinie i jeden wpis prezydenta Karola Nawrockiego na X, by rozpalić debatę o reparacjach do czerwoności. Tym razem spór dotyczy nie tylko historii, lecz także tego, kto ma zapłacić żyjącym jeszcze ofiarom II wojny światowej – Polska czy Niemcy. Ostre słowa prezydenta i napięcie na linii Warszawa–Berlin sprawiły, że temat zadośćuczynień wrócił na pierwsze strony portali.

„Wbrew historycznej prawdzie”. Prezydent odpowiada premierowi

Wystąpienie Donalda Tuska podczas wizyty w Berlinie wywołało natychmiastową reakcję Pałacu Prezydenckiego. Premier zasugerował, że jeśli Niemcy nie przedstawią „szybkiej i jednoznacznej deklaracji” w sprawie świadczeń dla ofiar wojny, Polska może rozważyć wypłatę takiego zadośćuczynienia ze środków własnych.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Chwilę później na profilu Karola Nawrockiego pojawił się komentarz, który postawił sprawę jasno:

„Polacy zostali zaatakowani i byli mordowani przez Niemców, więc odszkodowania należą się od Niemców. Wbrew historycznej prawdzie, wbrew logice, wbrew jakimkolwiek wartościom jest to, żeby naród, który cierpiał prześladowania, sam potem za tę ofiarę musiał zapłacić.”

To jeden z najmocniejszych publicznych wpisów prezydenta dotyczących reparacji. Nawrocki zasugerował wprost, że deklaracja Tuska podważa fundamenty sprawiedliwości historycznej.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Tusk: „Pospieszcie się”. Berlin: „Sprawa dawno zamknięta”

Podczas wspólnej konferencji w Berlinie Donald Tusk i kanclerz Friedrich Merz zaprezentowali odmienne spojrzenia na tę samą kwestię.

Premier przypomniał, że Polska w latach 50. nie miała możliwości samodzielnego decydowania o reparacjach, a ówczesne „zrzeczenie się” nie było wyrazem woli Polaków:

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Polska nie otrzymała zadośćuczynienia za straty i zbrodnie wojenne. To jest w Polsce oczywiste dla wszystkich.”

Tusk podkreślił, że czas działa na niekorzyść – żyjących ofiar jest dziś około 50 tysięcy, a liczba ta dramatycznie maleje. Zwrócił się do kanclerza Niemiec:

„Pospieszcie się, jeśli chcecie wykonać prawdziwy gest.”

Z kolei Friedrich Merz powtórzył stanowisko kolejnych niemieckich rządów:

reparacje są – jego zdaniem – kwestią „zamkniętą politycznie i prawnie”.

Jednocześnie zaznaczył, że Niemcy „nie kończą procesu upamiętnienia i odpowiedzialności”, wskazując m.in. na 2 mld euro wypłacone wcześniej ocalałym z terroru nazistowskiego. Zapowiedział kontynuowanie rozmów, ale nie odniósł się do idei nowych świadczeń wprost.

Symboliczne kwoty i realne potrzeby. „Jeśli Niemcy nie zapłacą, zapłaci Polska”

Rok temu rząd Niemiec zaproponował 200 mln euro jako wsparcie dla polskich ofiar nazizmu. Zostało to w Warszawie uznane za gest symboliczny, ale dalece niewystarczający wobec skali zbrodni i strat.

Tusk zapowiedział, że jeśli Berlin nie zmieni stanowiska, Polska rozważy sfinansowanie zadośćuczynień z własnego budżetu w 2026 roku. Dodał jednocześnie, że dyskusja musi zostać zakończona „tu i teraz”, zanim odejdą ostatni świadkowie obu okupacji.

Polityczna wymiana ciosów. Różne wizje pamięci i odpowiedzialności

Wpis prezydenta Nawrockiego wyraźnie zaostrzył ton sporu. Dla Pałacu Prezydenckiego wypłacenie świadczeń przez Polskę byłoby równoznaczne z zrzeczeniem się roszczeń moralnych wobec Niemiec. Dla rządu – przeciwnie – to sposób na zachowanie twarzy wobec ocalałych, którzy od lat czekają na symboliczne wsparcie.

Spór dotyczy więc nie tylko pieniędzy, lecz także politycznej filozofii:
Czy ważniejsze jest utrzymanie twardej narracji historycznej, czy też pojednanie i realna pomoc żyjącym ofiarom?

To pytanie, które coraz mocniej dzieli polską scenę polityczną – i które po wizycie w Berlinie z pewnością nie zniknie.