Narracja o Polsce wraca: „Niemcy mówią, że Polska jest państwem upadłym”
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Na łamach Interia.pl Rafał Woś stawia tezę: do europejskiej rozmowy o Polsce wraca stary stereotyp „polnische Wirtschaft”. Nie w prostej kopii sprzed dekad, lecz w nowej wersji – jako opowieść o kraju o osłabionych instytucjach, dryfującym między konfliktami politycznymi a zewnętrznymi oczekiwaniami. Punktem zapalnym jest głośny tekst Klausa Bachmanna w „Berliner Zeitung”, który Woś bierze na warsztat i osadza w szerszym sporze o podmiotowość Polski w UE.

Skąd ten zwrot w narracji

Woś zaczyna od kontekstu: lata 2015–2023 i spór z częścią stolic UE. Potem zmiana władzy w 2023 r. i oczekiwanie, że temperatura spadnie. Nie spadła. W 2025 r. – według autora – rośnie lęk przed powrotem obozu PiS w 2027 r.. Na tym tle ma się wykuwał nowy przekaz: już nie „zaczadzony populizmem partner”, lecz „państwo upadłe” – kraj, w którym polityka wyprzedza prawo, a emocje biorą górę nad procedurami.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Z czego składa się obraz „upadku” (wg Wosia)

Autor porządkuje kilka wrażliwych pól, które razem tworzą nośną tezę:

  • Trybunał Konstytucyjny i legalizm – spór o status i autorytet TK. Uznawanie lub nieuznawanie orzeczeń w zależności od okoliczności uderza w poczucie ciągłości prawa.

  • Sądownictwo w klinczu – spory o tzw. neosędziów, kaskada odwołań i ryzyko podważania wyroków. To grozi zatorami i poczuciem niepewności u obywateli i firm.

  • Trwały konflikt ośrodków władzy – tarcia prezydent–rząd. W tle: finanse publiczne, polityka wydatkowa, oraz argument, że brak euro zwiększa wrażliwość na wstrząsy.

  • Polityka symboliczna i migracyjna – ostrzejszy kurs porównywany do „Dzikiego Zachodu”. Zamiast „europeizacji” – konkurs na twardość przekazu.

  • „Niewidzialne reguły bezkarności” – wrażenie, że rozliczenia trafiają w „płotki”, a „grube ryby” pozostają nietykalne. To obniża kapitał zaufania do państwa.

W tej układance najważniejsze jest nie to, kto ma rację w pojedynczym sporze, ale sumaryczny efekt: obraz instytucjonalnego zmęczenia materiału.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Mechanika nośnej opowieści

Woś zwraca uwagę na mechanikę narracji. Gdy każdy z powyższych punktów żyje w mediach własnym życiem, a jednocześnie nakładają się one w czasie, powstaje ramka interpretacyjna: „to się nie da naprawić”.
Taka ramka działa jak filtr. Każdy kolejny kryzys – proceduralny, finansowy, symboliczny – dokleja się do tezy o „upadku”, nawet jeśli w rzeczywistości mamy do czynienia z sporem do rozwiązania, a nie z systemowym kolapsem.

„Recepty”, które mogą zaszkodzić

W tekście pada ostrzeżenie przed propozycjami naprawy, które – choć brzmią zdecydowanie – niosą poważne ryzyka:

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});
  • Sięganie po rezerwy NBP w celu szybkiej poprawy wskaźników może naruszać zaufanie do waluty i polityki pieniężnej.

  • Siłowe rozliczenia polityczne (np. ignorowanie immunitetów, spektakularne zatrzymania) windują polaryzację, a nie porządkują standardy.
    Wniosek: skróty przynoszą krótkie efekty i długie koszty.

Echo historii bez historyzmu

Autor sięga po analogiczny trop: dawny stereotyp „polnische Wirtschaft” jako narzędzie presji. Dziś nie chodzi o mechaniczne porównania do XVIII wieku, lecz o korzyści i straty z języka, którym mówi się o Polsce. Jeżeli etykieta zostanie przyklejona, trudno ją potem odkleić – bez względu na fakty.

Konsekwencje bardzo praktyczne

Woś podkreśla, że stawka jest konkretna:

  • Wiarygodność prawna – firmy, inwestorzy, obywatele oczekują stabilnych ścieżek odwoławczych i przewidywalności.

  • Pozycja w UE – im częściej pada termin „państwo upadłe”, tym mniej przestrzeni w negocjacjach, np. budżetowych, energetycznych czy migracyjnych.

  • Soft power – marka kraju to także kultura, nauka, technologie. Etykieta zbija cenę wszystkiego, co z Polski.

Co zamiast etykiet – trzy proste zasady

W praktyce – sugeruje Woś – pomaga inny porządek rozmowy:

  1. Procedury ponad emocje – nawet jeśli spór jest ostry, trzymać się ścieżek prawnych i terminów. To nudne, ale działa.

  2. Precyzja zamiast skrótów – wskazywać konkretny problem (ustawa, paragraf, termin), konkretną ścieżkę naprawy i konkretne ryzyko, gdy tego nie zrobimy.

  3. Skala i proporcje – nazywać poważne kryzysy po imieniu, ale nie mylić ich z „upadkiem”. Państwo to nie jeden organ. To system naczyń połączonych, który da się regenerować, jeśli zadba się o kolejność kroków.

Co mówią krytycy Wosia

Są i tacy, którzy uważają, że bez mocnych sformułowań nie ma mocnych korekt. Że „miękki język” cementuje status quo, a szok bywa terapią. Woś odpowiada: terapia szokowa często przynosi szok bez terapii. Państwo to nie start-up. Prawo i zaufanie buduje się latami, a traci w dwa newsy.

Perspektywa do 2027 r.

Do wyborów w 2027 r. jeszcze trochę czasu. Woś sugeruje patrzenie na trajektorię, nie na incydenty. Jeżeli uda się:

  • odetkać wąskie gardła w sądach,

  • wyrównać relacje między ośrodkami władzy bez przepychanek symbolicznych,

  • odbudować przewidywalność w finansach publicznych,
    to narracja o „upadku” sama zwiędnie, bo straci paliwo. Jeśli nie – wzmocni się i wejdzie do mainstreamu na dłużej.

Puenta: naprawiać, nie nakręcać

Sedno ujęcia Wosia jest proste: naprawiać bez autostygmatyzacji. Uważać na język, bo język tworzy ramy, w których później zapadają decyzje – polityczne i gospodarcze. Krytyka jest potrzebna. Etykiety – rzadko.