W dalszym ciągu toczy się sprawa dotycząca śmierci prezydenta Gdańska – Pawła Adamowicza, który na początku roku została zamordowany podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Kolejny oskarżony ws. śmierci Pawła Adamowicza
Na sali oskarżonych zasiadał Dariusz S. Mężczyzna składał fałszywe zeznania w sprawie przebiegu koncertu, na którym doszło do zabójstwa prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Były policjant na dodatek namawiał do tego samego inną osobę z firmy zabezpieczającej imprezę.
36-letniemu byłemu policjantowi i dyrektorowi ds. bezpieczeństwa w Agencji Ochrony „Tajfun” grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień.
– Zadzwoniła do mnie córka i spytała, czy zabiłem prezydenta? To była dla mnie bardzo stresująca sytuacja – zeznał oskarżony.
– Leczę się na choroby przewlekłe, na serce – stan zagrażający życiu, nadciśnienie, zaburzenia psychiczne – powiedział w środę przed sądem Dariusz S.
Ja tylko wiedziałem, że nas ma być razem 47 pracowników do ochrony – odczytała jego zeznania ze śledztwa sędzia Danuta Blank. – W momencie gdy sprawca zaatakował prezydenta ja stałem przy barierkach daleko – mówił do protokołu i wskazywał, że wówczas odprowadzał pijaka, którego nie chciano na imprezę wpuścić. Następnie miał nieść na noszach do karetki Pawła Adamowicza. – Pamiętam, że miał rękę sztywną, myślałem, że już nie żyje – powiedział do protokołu. – Człowiek mi umierał na rękach – tłumaczył w innym miejscu.