W siedmiu lokalach wyborczych w Warszawie wyborcy oddali głosy po godzinie 21. Jak to możliwe? Pozwoliła na to Państwowa Komisja Wyborcza tłumacząc, że gdy nadszedł moment głosowania, mieszkańcy wciąż stali w kolejkach, by oddać głos.
Ze wstępnych informacji przekazywanych przez PKW wynika, że frekwencja w tegorocznych wyborach samorządowych była rekordowa i wyniosła ponad 50 procent. Przewodniczący Komisji Wojciech Hermeliński powiedział na konferencji prasowej, że osoby, które do godziny 21 ustawiły się w kolejkach do lokali wyborczych, mogą w nich głosować mimo zakończenia ciszy wyborczej. Taka sytuacja – jak dodał – miała miejsce w siedmiu lokalach wyborczych w Warszawie.
„Kolejka nie ustępuje”
Jednym z nich był lokal przy ulicy Andersa, w którym zlokalizowana była komisja obwodowa numer 5 dla Śródmieścia. – Byliśmy tu w ciągu dnia, ale kolejka nie ustępuje. Pierwszy raz widzę taką sytuację, a głosuję od 10 lat. To skandal – mówił w niedzielę wieczorem jeden z głosujących tam mężczyzn.
Zdaniem niektórych, przyczyną tej sytuacji jest zły podział okręgów wyborczych. – Wydaje mi się, że to za duży okręg. Jest za dużo ludzi w tym obwodzie, a za mała komisja – ocenił inny głosujący. – Większość sąsiadów, jak i ja zostaliśmy wprowadzeni w błąd, ponieważ zostały zmienione okręgi wyborcze – stwierdził kolejny mieszkaniec Śródmieścia.
Lokal wyborczy został stworzony w tym miejscu po raz pierwszy. Obecnie w budynku działa śródmiejskie Centrum Pomocy Społecznej, a budynek jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Wcześniej wyborcy przypisani do tego okręgu głosowali w szkole po drugiej stronie ulicy Andersa. – Podobno zamieszanie jest spowodowane tym, że przenieśli nam miejsce do głosowania i dlatego jest tu ta kolejka – mówiła mieszkanka Muranowa.
Do czterech razy sztuka
Podobna sytuacja miała miejsce na Mokotowie w lokalu wyborczym przy ulicy Przy Bernardyńskiej Wodzie 13. – Czekaliśmy co najmniej pół godziny. To było moje drugie podejście – mówiła Anna. I dodała, że spotkała też kobietę, która przychodziła do lokalu wyborczego czterokrotnie. – Powiedziała, że mieszka tu od 50 lat i nigdy nie widziała takich kolejek – zaznaczyła.
Osoby głosujące po 21, które rozmawiały z reporterami TVN24 zgodnie przyznawały, że w momencie wrzucania kart głosowania do wyborczej urny, nie znały jeszcze wyników sondaży. – Nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek czekali tak długo przy wyborach. Głosowałam w niewiedzy, nie widziałam wyników – zapewniała Agnieszka.