
Ten Żyd zaczął właśnie – jako jeden z niewielu, wbrew interesowi Izraela – mówić całą prawdę o Polakach. Nie promuje narracji Tel Awiwu i Kongresu Żydów, a wręcz staje ramię w ramię z rządem w Warszawie.
Taka postawa, co nie może dziwić, jest wyjątkowo nie w smak premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu i jego ludziom. W Izraelu trwa bowiem ostra kampania wyborcza, a obecny szef rządu ma za zadanie kreować się na obrońcę narodu.
Ma też wywalczyć w świecie Izraelczykom i Żydom ogółem, opinię najbardziej ugnębionego, a przy tym zupełnie niewinnego narodu. Każde słowo przypominające o złych czynach Żydów, wypowiedziane przez dyplomatów z Warszawy, natychmiast jest określane jako obrzydlistwo i okrzykiwane przez stronę izraelską skandalem.
Czekamy zatem na reakcję w tej sytuacji. W sytuacji, gdy całą prawdę powiedział Żyd z krwi i kości, w dodatku będący przez 2 lata ambasadorem Izraela w Polsce. Mowa oczywiście o Szewachu Weissie, który w ostatnim czasie nieco zachowawczo wypowiadał się o niedawnym sporze Polski z Izraelem. Teraz jednak się ośmielił.
Gdy Izrael i światowe organizacje żydowskie rzucają w Polaków inwektywami tj. „faszyści”, „antysemici” i przypisują nam udział w holokauście, Szewach Weiss mówi jak jest. Co takiego powiedział i dlaczego Izrael zrobi wszystko, by tamtejsze media tego nie zacytowały?
Niewygodne fakty
– Cała moja rodzina uratowała się, to wszystko byłoby niemożliwe, gdyby nie Sprawiedliwi. Rodzina Potężnych, Górali i Pani Lasotowa z Panem Romanem Szczepaniukiem. Kochani wspaniali ludzie. To są moi bohaterowie – napisał na Facebooku izraelski polityk, były ambasador Izraela w Polsce, Szewach Weiss. Wszystko to dlatego, że wczoraj, 24 marca, obchodziliśmy po raz pierwszy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Inicjatywa rządu PiS okazała się strzałem w dziesiątkę.
W dalszej części wypowiedzi Weiss opowiadał, ja wyglądało jego życie przez długi okres niemieckiej okupacji. – Na początku ukrywaliśmy się w domu Państwa Góralów, a potem w domu Państwa Potężnych. To byli nasi polscy sąsiedzi z Borysławia. Potem przeszliśmy do kryjówki, do podwójnej ściany, którą mój tatuś dobrze przygotował w naszym domu. Byliśmy tam przez siedem-osiem miesięcy. Poprosiliśmy Panią Lasotową (Ukrainkę, koleżankę mojej mamusi) aby przeniosła się do naszego domu, bez jej pomocy nie moglibyśmy przeżyć – opowiadał Weiss.
Były ambasador Izraela w Polsce dodał, że „potem Niemcy nauczyli się, że takie podwójne ściany kryją Żydów”. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak przerażające były momenty, w których Niemcy przeszukiwali domy Polaków ukrywających Żydów.
– Musieliśmy się przenieść w inne miejsce. Była to piwnica sąsiedniego domu. To była ochronka dla dzieci, którą przed wojną zbudował mój dziadzio Icyk. 21 miesięcy żyliśmy w piwnicy. Jedzenie przynosili nam Góralowie i Potężni. Pani Lasotowa prowadziła sklep i zaopatrywała nas w żywność, papierosy i benzynę do kuchenki polowej. Cała moja rodzina uratowała się – czytamy we wspomnieniach byłego ambasadora.
Dla rządu w Tel Awiwie, a przynajmniej premiere Netanjahu, taki przekaz to jak cios w twarz. Tamtejsza młodzież mogłaby przecież zasięgnąć innych niż izraelskie źródeł i dojść do prawdy, zdając sobie sprawę, że szmalcownicy stanowili jedynie niewielki procent wśród polskich bohaterów. Jednak Izraelowi jest to nie na rękę. Na pewno nie teraz, w perspektywie wyborów. Polska jest bowiem idealnym przeciwnikiem – na razie niezbyt potężnym gospodarczo, a przez lata skutecznie zmieszanym z błotem.