W ostatnich tygodniach do Pałacu Prezydenckiego trafiają setki listów i petycji. Wszystkie dotyczą jednego problemu: „limitu wieku” w rencie wdowiej, który odcina tysiące osób od wsparcia, mimo że ich sytuacja życiowa jest dramatyczna. Według doniesień prezydent analizuje już przepisy i rozważa formalny ruch wobec regulacji, które część seniorów nazywa wprost dyskryminującymi.
Co to oznacza dla świadczeniobiorców – i co może wydarzyć się w najbliższych tygodniach?
Renta wdowia – plaster z haczykiem
Renta wdowia działa od lipca. W założeniach miała być wsparciem dla osób, które po śmierci małżonka muszą utrzymać dom, rachunki i często dzieci. Model jest prosty: można łączyć 100 procent własnej emerytury z częścią renty rodzinnej – dziś to 15 procent, a od 2027 roku będzie to 25 procent.
Problem zaczyna się tam, gdzie ustawodawca postawił sztywną barierę:
-
kobieta musi zostać wdową po 55. roku życia,
-
mężczyzna – po 60. roku życia.
Każdy, kto owdowiał wcześniej – choćby o kilka miesięcy – traci prawo do świadczenia. I to właśnie ten punkt wywołał społeczną burzę.
„Mur”, który wyklucza tysiące osób
Według ustaleń dziennika „Fakt”, Pałac Prezydencki potwierdził, że do prezydenta napływają petycje, a cała sprawa jest analizowana pod kątem zgodności z Konstytucją. W grę wchodzi nawet skierowanie przepisów do Trybunału Konstytucyjnego.
- Zobacz także: W ostatniej chwili zatrzymał pociąg – wysiadł i przeraziło go to co zobaczył: „O krok od wielkiej tragedii”
Biuro Mediów i Listów Prezydenta nie owijało w bawełnę.
„Obecne regulacje przyjęte przez rząd dyskryminują część wdów i wdowców, owdowiałych w wieku poniżej 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn, czyli na 5 lat przed uzyskaniem uprawnień emerytalnych. Uzyskanie tzw. renty wdowiej nie jest wówczas możliwe.”
To właśnie ten fragment ustawy – wiek owdowienia – najbardziej boli zainteresowanych. Rachunki nie maleją tylko dlatego, że ktoś ma 49, a nie 55 lat. A różne progi dla kobiet i mężczyzn tylko wzmacniają poczucie niesprawiedliwości.
900 tysięcy świadczeniobiorców i rosnące napięcie
Renta wdowia obejmuje dziś około 900 tysięcy osób, a przeciętny miesięczny zysk to ok. 350 zł brutto. Kwota symboliczna, ale często decydująca o tym, czy w budżecie zostanie cokolwiek na jedzenie po zapłaceniu rachunków.
Rząd broni limitu wieku, tłumacząc, że świadczenie jest dedykowane seniorom, a młodsze osoby „mogą wrócić na rynek pracy”. Ten argument jednak budzi sprzeciw, bo życie nie zawsze pozwala wrócić do pracy od razu – zwłaszcza gdy ktoś zostaje sam z dziećmi i rosnącymi kosztami.
Dlatego listy do prezydenta idą lawinowo.
Pałac o ryzyku naruszenia zasady równości
Pałac otwarcie przyznał, że widzi ryzyko naruszenia konstytucyjnej zasady równości. To mocny sygnał: decyzja może zapaść szybko.
Prezydent ma ogłosić decyzję „wkrótce”.
Co może się wydarzyć? Dwa scenariusze
Jeśli prezydent skieruje sprawę do Trybunału Konstytucyjnego, rząd stanie przed wyborem, który może mocno odbić się politycznie.
Scenariusz 1: rząd broni twardych limitów wieku.
To oznacza długą batalię – postępowanie przed TK może trwać, a ZUS w tym czasie musi stosować obecne przepisy.
Scenariusz 2: rząd robi „auto-poprawkę”.
To najbardziej prawdopodobne. Można m.in.:
-
znieść różne progi dla kobiet i mężczyzn,
-
zastąpić wiek owdowienia mechanizmem proporcjonalnym („im młodsza osoba, tym niższy procent renty rodzinnej, rosnący z wiekiem”),
-
wprowadzić suwak zamiast sztywnego wykluczenia.
To rozwiązanie proste technicznie, politycznie bezpieczniejsze i społecznie bardziej akceptowalne.
Nerwowy chwilowy klimat, ale rośnie szansa na zmianę
W krótkiej perspektywie – będzie nerwowo. Ludzie czekają na decyzję, a urzędnicy ZUS nie mają prawa nic „uznaniowo” poprawiać.
W średniej – presja społeczna robi swoje. Politycy doskonale wiedzą, że argument „zabrakło pani dwóch lat” nie obroni się dziś nigdzie. Dlatego realnie rośnie szansa na korektę przepisów.
A setki petycji, listów i historii, które trafiły do Pałacu, zaczynają przynosić efekty.
