Przerażenie, napięcie i świadomość, że od katastrofy dzieliły ich sekundy – tak wyglądały chwile tuż przed zatrzymaniem pociągu w pobliżu stacji Mika. Maszynista Kolei Mazowieckich, Mateusz Maciak, jako pierwszy zatrzymał skład przed uszkodzonym odcinkiem torów, które chwilę wcześniej zostały wysadzone przez sprawców dywersji działających na zlecenie Rosji.
- Czytaj też: Tuż przed północą dotarły tragiczne wieści. Przemysław Babiarz w żałobie – niewyobrażalna tragedia
Maszynista uratował pociąg przed katastrofą
Do aktu dywersji doszło w sobotni wieczór, między 15 a 17 listopada. Ładunek wybuchowy uszkodził tor na trasie Warszawa – Lublin. W okolicy Mika huk był tak silny, że mieszkańcy myśleli, iż doszło do wybuchu gazu.
„Ziemia po prostu zadrżała, cały budynek, szyby w oknach” – relacjonował świadek w rozmowie z Polsat News.
Mimo to kilka pociągów przejechało po uszkodzonych torach, zanim ktokolwiek zgłosił dyżurnemu podejrzane nierówności.
„Jechałem bardzo wolno”. Relacja maszynisty
O poranku maszynista pociągu nr 12713 otrzymał ostrzeżenie o możliwych uszkodzeniach. Ruszył z przystanku Mika, jadąc ostrożnie i obserwując tor.
„Po wyruszeniu ze stacji Mika jechałem bardzo wolno. Kiedy zauważyłem przeszkodę, było dwadzieścia kilka minut po siódmej” – powiedział Mateusz Maciak w rozmowie z Wirtualną Polską.
W składzie znajdowali się pasażerowie oraz załoga. Maszynista natychmiast zatrzymał pociąg.
„Sprawdziłem, czy skład stoi na szynach. Powiadomiłem dyżurnego i wyszedłem na szlak wraz z kierownikiem pociągu” – opisywał.
Dopiero po chwili dotarło do niego, jak blisko byli tragedii.
„Faktycznie czułem przerażenie. Nikt z nas nie zakłada, że ktoś będzie chciał wyrządzić krzywdę w taki sposób” – dodał.
To miejsce było wyjątkowo niebezpieczne
Uszkodzony odcinek okazał się jednym z najbardziej newralgicznych na całej trasie.
„Inne pociągi mogą tam jechać 160 km/h. To łuk, do tego bardzo wysoki nasyp. Mogło dojść do naprawdę dużej tragedii” – zaznaczył maszynista.
Eksperci podkreślają, że przy takich prędkościach wykolejenie mogłoby zakończyć się masowym wypadkiem.
Dwóch Ukraińców sprawcami sabotażu. Uciekli na Białoruś
W środę rzecznik Prokuratury Krajowej potwierdził, że bezpośrednimi sprawcami byli:
Ołeksander K. (39 lat)
Jewherij I. (41 lat)
Obaj to obywatele Ukrainy działający na zlecenie Federacji Rosyjskiej.
Sprawcy jeszcze tej samej nocy uciekli na Białoruś, co uniemożliwia przesłuchanie ich lub postawienie zarzutów.
Jednocześnie ABW i CBŚP zatrzymały już kilka osób, które mogą być powiązane z działaniami dywersyjnymi.
Polska i Ukraina zacieśniają współpracę
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Donald Tusk po rozmowie zapowiedzieli powołanie specjalnej grupy współpracy służb. Ma ona zajmować się:
– identyfikacją osób działających na rzecz Rosji
– przeciwdziałaniem dywersji
– eliminowaniem zagrożeń dla infrastruktury krytycznej
W ostatnich dniach doszło bowiem do dwóch aktów dywersji – w Mika oraz niedaleko stacji Gołąb, gdzie pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Sprawa wciąż jest dynamiczna, a służby zapowiadają kolejne zatrzymania.
