Sejm oficjalnie przechodzi na „zero procent”. Włodzimierz Czarzasty, nowy marszałek, podpisał zarządzenie, które od 24 listopada wprowadza zakaz sprzedaży alkoholu w budynkach Kancelarii i samym Sejmie. Decyzja miała być tylko symbolicznym porządkiem w menu parlamentarnej restauracji, a wywołała polityczną burzę, w której głos zabrali m.in. Krzysztof Śmiszek i Paweł Kukiz. Internet zawrzał, politycy zaczęli przerzucać się docinkami, a cała dyskusja pokazała więcej, niż ktokolwiek przewidział.
- Czytaj też: W ostatniej chwili zatrzymał pociąg – wysiadł i przeraziło go to co zobaczył: „O krok od wielkiej tragedii”
„Instytucja państwowa ma świecić przykładem”
Marszałek Czarzasty tłumaczył, że jeśli państwo rozważa ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu obywatelom, to posłowie powinni zacząć od siebie. Zakaz dotyczy wyłącznie sprzedaży – w praktyce oznacza to koniec z kieliszkiem wina czy drinkiem w sejmowej restauracji. Jak przekonywał:
„Instytucja państwowa powinna świecić przykładem.”
Kilka dni technicznej przerwy ma pozwolić dostosować usługi w sejmowych punktach gastronomicznych. Tyle wystarczyło, żeby rozpalić internet.
Śmiszek: „Koniec eldorado w Sejmie” – zakaz alkoholu
Jako pierwszy zareagował europoseł Lewicy Krzysztof Śmiszek, który wykorzystał okazję do wbicia szpilki przeciwnikom.
„Koniec alkoholu w Sejmie. Koniec El Dorado z kilometrówkami. Tak wygląda drugi dzień kierowania Sejmem przez Lewicę. Gratulacje, Włodzimierz Czarzasty. Specjalne pozdrowienia dla kanapowców.”
Lewica promuje zakaz jako element „porządków”, które mają wyznaczyć nowy standard pracy w parlamencie.
Kukiz odpowiada ostro
Wtedy pojawił się Paweł Kukiz, który od lat mówi o problemie nadużywania alkoholu wśród części parlamentarzystów. Ale odpowiedział nie tylko merytorycznie – uderzył personalnie.
„Z Ciebie taki socjaldemokrata, jak z Biedronia kobieta…”
Śmiszek od razu odpowiedział równie kąśliwie:
„Paweł, jeszcze nie ma 13:00… Całe szczęście picie w pracy od poniedziałku się skończy.”
Wzajemne docinki rozeszły się viralowo. W efekcie publiczna debata o nowej regulacji zamieniła się w polityczną przepychankę, w której każdy stara się udowodnić, że od lat ma rację.
Kukiz dołączył nawet archiwalny materiał z 2022 roku, w którym ostrzegał, że część sejmowych awantur to wynik nie poglądów, tylko „odurzenia”.
Co faktycznie zmienia zakaz alkoholu w Sejmie?
Oprócz burzy politycznej zmienia się coś bardzo prostego – symbol.
Znika koktajl w sejmowej restauracji.
Znakiem wysyłanym do społeczeństwa jest „trzeźwość władzy”.
To gest, który wizerunkowo działa jak szkolny regulamin: ma pokazać przykład.
Czy realnie zmieni kulturę pracy w Sejmie? To zależy od tego, czy zakaz będzie tylko „przestawieniem karty w menu”, czy początkiem polityki antyalkoholowej w miejscu pracy.
Jeśli dojdą szkolenia, protokoły reagowania i większa odpowiedzialność – zmieni się klimat. Jeśli nie, problem po prostu zmieni adres.
Kto zyskuje, kto traci?
Lewica przedstawia zakaz jako dowód sprawczości i porządków w instytucji publicznej.
Kukiz – jako potwierdzenie tego, o czym mówi od lat.
Opozycja dzieli się na tych, którzy klaszczą i tych, którzy drwią, że „to tylko zakaz drożdżówek 18+ w bufecie”.
A internet? Memiarze narzekają, że tracą źródło inspiracji – bo „sejmowe prosecco” było materiałem wręcz kultowym.
Prawdziwy sprawdzian przyjdzie po 24 listopada. Jeśli atmosfera i standardy faktycznie się poprawią, opowieść Lewicy zdobędzie wiarygodność. Jeśli nie – politycy zyskają kolejne paliwo do wzajemnych oskarżeń o hipokryzję.
Jedno jest pewne: symboliczny zakaz wywołał znacznie więcej emocji, niż można by się spodziewać po decyzji o… karcie napojów.
