Kilka zdań Radosława Sikorskiego wystarczyło, by powrócił temat, który w polskiej polityce od lat działa jak iskra na beczkę prochu. Wystarczyło jedno wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, potem mocna riposta wicepremiera – i historia sprzed ponad dekady znów stała się głośna. Znów pojawiły się stare pytania, wątpliwości i emocje, które w polskim życiu publicznym nigdy tak naprawdę nie wygasły.
- Czytaj także: Pałac prezydencki zasypany petycjami ws. „wdowiej renty”. Prezydent szykuje kontrowersyjny ruch
Dlaczego ta sprawa tak łatwo wraca? I co tak naprawdę wywołało nowy polityczny pożar?
Echa przeszłości, które nie chcą zamilknąć
Są tematy, które – nawet jeśli pojawiają się rzadko – mają w sobie ciężar nie do zignorowania. Tragedia Andrzeja Leppera jest jednym z nich. Minęło ponad 13 lat, a ona nadal powraca, gdy tylko ktoś z polityków poruszy wrażliwą strunę.
Właśnie teraz te echa historii znowu stały się głośne. Powodem była seria głośnych wypowiedzi, które dotknęły jednego z najbardziej złożonych i emocjonalnych wątków III RP.
Dla wielu osób to nie przypadek. Ta historia łączy politykę, służby, osobiste dramaty i decyzje, które miały konsekwencje długofalowe. Nic dziwnego, że gdy tylko pojawia się pierwszy impuls – wracają pytania o kulisy, decyzje i odpowiedzialność.
Polityczne reperkusje dawnych zdarzeń
W wypowiedziach, które pojawiły się w ostatnich dniach, powróciła cała sieć dawnych powiązań i dramatów. Mowa o aferze, która swego czasu rozgrzewała kraj, a do dziś dzieli komentatorów – aferze gruntowej z 2007 roku, przeprowadzonej przez CBA pod kierunkiem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
- Zobacz również: Tuż przed północą dotarły tragiczne wieści. Przemysław Babiarz w żałobie – niewyobrażalna tragedia
To właśnie do niej nawiązała nowa fala politycznych komentarzy. I to ona stała się osią sporu, który z nową siłą przebił się do debaty publicznej.
Kaczyński sugeruje, Sikorski odpowiada. I zaczyna się burza
Początek tej historii – tym razem – dała wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. Podczas spotkania w Kwidzynie prezes PiS zasugerował, że Andrzej Lepper mógł nie popełnić samobójstwa, lecz zostać zamordowany po tym, jak „miał chcieć ujawnić prawdę”.
To słowa, które natychmiast odbiły się szerokim echem. A reakcja przyszła bardzo szybko.
Radosław Sikorski odpowiedział ostro i bez ogródek.
„Do politycznego i finansowego zniszczenia i późniejszego samobójstwa przyczynili się dranie, którzy sfingowali aferę gruntową.”
W innym wpisie doprecyzował:
„Kaczyński zrobił ich ponownie ministrami, aby znowu mogli niszczyć ludziom życie, tym razem przy pomocy Pegasusa. Dwukrotnie ułaskawił ich pisowski prezydent, a dziś są pisowskimi europosłami. Hańba kanaliom i ich patronom.”
Tak mocnych słów w sprawie Leppera nie było od lat.
Kogo wskazał Sikorski?
Sikorski jednoznacznie wskazał na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – byłych szefów CBA, którzy odpowiadali za operację gruntową. Zostali prawomocnie skazani za przekroczenie uprawnień, ale dwukrotnie ułaskawił ich prezydent Andrzej Duda – najpierw w 2015 roku, potem w 2024 roku.
To umożliwiło im uniknięcie kary i objęcie funkcji europosłów.
Właśnie tę operację Sikorski obwinia za wywołanie lawiny wydarzeń, która – jego zdaniem – doprowadziła do tragedii Leppera.
Co ustalili śledczy? Fakty są znane od lat
Śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera zakończyło się jednoznacznym wnioskiem:
-
polityk został znaleziony 5 sierpnia 2011 roku w biurze Samoobrony,
-
pokój był zamknięty od środka,
-
klucze były na miejscu, telewizor włączony,
-
sekcja zwłok wykazała samobójstwo przez powieszenie,
-
nie znaleziono śladów udziału osób trzecich,
-
zgon nastąpił między 8:30 a 12:00,
-
ostatnią osobą, która widziała Leppera, był jego kierowca,
-
polityk od lat zmagał się z depresją, problemami finansowymi i politycznymi.
Te fakty od lat stanowią fundament oficjalnych ustaleń. Ale każda próba podważenia ich – nawet sugestią – natychmiast rozpala debatę.
Dlaczego to wraca właśnie teraz?
Z dwóch powodów:
-
Wypowiedź Kaczyńskiego – wyjątkowo mocna i rzucająca podejrzenia.
-
Ostra reakcja Sikorskiego, który oskarżył czołowych polityków PiS o odpowiedzialność za doprowadzenie do dramatu.
To połączenie sprawia, że temat ponownie wrócił do centrum politycznej burzy.
I znów pojawia się stare pytanie:
Czy ta sprawa naprawdę jest zamknięta – skoro emocje wokół niej wciąż są tak silne?
