Decyzja o odejściu Krystyny Pawłowicz z Trybunału Konstytucyjnego miała być formalnością. Sędzia powołała się na trwałą niezdolność do pracy, a przepisy gwarantują w takim przypadku bardzo wysokie świadczenia. Tymczasem doszło do sytuacji bez precedensu: Pawłowicz nie otrzymała żadnych pieniędzy. Ani odprawy, ani ekwiwalentu, ani sędziowskiej emerytury. Sprawa błyskawicznie nabrała wymiaru politycznego.
Dlaczego Krystyna Pawłowicz przeszła w stan spoczynku?
W połowie roku sędzia Krystyna Pawłowicz złożyła wniosek o przejście w stan spoczynku. Podstawą była oficjalna decyzja lekarza orzecznika ZUS. Dokument stwierdzał trwałą niezdolność do pracy. Sędzia przyznała też, że była wyczerpana codziennym hejtem, który w jej ocenie przekroczył granice wytrzymałości.
Formalnie więc wszystko wskazywało na standardową procedurę: odejście, odprawa, ekwiwalent za urlop i przejście na wysokie świadczenie przewidziane dla sędziów TK.
A jednak pieniędzy nie ma. Trybunał potwierdza: żadnych wypłat
Biuro prasowe Trybunału Konstytucyjnego potwierdziło oficjalnie, że Pawłowicz nie dostała ani odprawy, ani ekwiwalentu, ani świadczenia za przejście w stan spoczynku. Choć przepisy przewidują pakiet świadczeń – w tym jednorazową odprawę wartą ponad 240 tys. zł – żadne z nich nie zostało zrealizowane.
Trybunał zwrócił się do premiera z wnioskiem o uruchomienie środków z rezerwy budżetowej. Donald Tusk odmówił.
To właśnie ta decyzja sparaliżowała wypłaty.
Ile mogła dostać Pawłowicz? Kwoty robią wrażenie
Przepisy są jednoznaczne. Sędziemu TK po odejściu przysługują:
-
odprawa w wysokości sześciomiesięcznego wynagrodzenia – przy obecnych stawkach to 241 152 zł brutto,
-
comiesięczna emerytura w wysokości 75% uposażenia, czyli około 30 tys. zł brutto,
-
ekwiwalent za niewykorzystany urlop.
Z listopadowych danych TK wynikało, że Pawłowicz miała 38 dni zaległego urlopu. Gdyby nie wykorzystała ani jednego dnia, mogłaby liczyć nawet na 70 tys. zł ekwiwalentu.
Nic z tego nie trafiło na jej konto.
Pawłowicz bez emerytury. Nie pobiera świadczenia także z ZUS
Zgodnie z informacją przekazaną przez TK, Krystyna Pawłowicz nie pobiera obecnie żadnych świadczeń. Nie dostaje ani pieniędzy z TK, ani emerytury z ZUS.
W przeszłości – jeszcze jako posłanka – pobierała z ZUS świadczenie wynoszące około 4750 zł. Po latach waloryzacji mogłoby ono dziś sięgać ponad 10 tys. zł brutto. Sędzia jednak zrezygnowała z tego świadczenia.
Oznacza to, że od momentu odejścia z Trybunału pozostaje bez jakiejkolwiek wypłaty.
Skąd wzięła się blokada środków? Tło jest czysto polityczne
Sprawa Pawłowicz nie jest oderwana od szerszego kontekstu. Jeszcze w 2024 roku, podczas prac nad budżetem, Koalicja Obywatelska zdecydowała o wyzerowaniu budżetu Trybunału Konstytucyjnego na wynagrodzenia sędziów.
Poseł KO Janusz Cichoń tłumaczył to wprost:
W naszej opinii nie mają legitymacji, aby orzekać, stąd taka decyzja.
Gdy TK poprosił o pieniądze z rezerwy budżetowej, premier odmówił. W efekcie nie ma środków nawet na wypłatę ekwiwalentu, który – zgodnie z prawem – należy się każdemu odchodzącemu sędziemu.
Trybunał określił tę sytuację jako element „szerszych działań politycznych i budżetowych”.
Co dalej? Sytuacja bez precedensu
Formalnie sędzia Pawłowicz zakończyła urzędowanie 5 grudnia. Jej kadencja miała trwać do 2028 roku. Zgodnie z prawem wszystkie świadczenia powinny zostać wypłacone automatycznie.
Nic na to jednak nie wskazuje.
Spór o jej pieniądze stał się kolejnym frontem konfliktu o status i finansowanie Trybunału Konstytucyjnego, który od lat znajduje się w centrum politycznych napięć.
Jedno jest pewne: takiej sytuacji jeszcze nie było.
