Za zamkniętymi drzwiami Pałacu Prezydenckiego mają toczyć się rozmowy, o których oficjalnie mówi się niewiele. Według relacji informatora Onetu, przedstawianego jako „urzędnik”, prezydent Karol Nawrocki ma „dość regularnie” spotykać się z Jarosławem Kaczyńskim. I nie są to wizyty w formule jeden na jeden. W tle przewija się stały skład ludzi z najbliższego otoczenia obu polityków. To właśnie ten detal najmocniej odróżnia obecną sytuację od końcówki prezydentury Andrzeja Dudy.
Nie chodzi o jednorazową kurtuazję, tylko o cykliczne spotkania w wąskim gronie. Zestaw nazwisk, które mają pojawiać się w Pałacu, pokazuje, że polityka znów przenosi się na poziom „ustaleń poza kamerami”.
Jarosław Kaczyński regularnie odwiedza Pałac Prezydencki
Z ustaleń Onetu wynika, że Jarosław Kaczyński „już kilka razy był w Pałacu”, a spotkania mają mieć charakter regularny. Informator, opisywany jako „urzędnik”, podaje też, że rozmowy odbywają się w gronie współpracowników.
- Polecamy także: Nagły zwrot akcji. Tusk wysunął pilne żądania wobec Nawrockiego
W jego relacji pojawiają się nazwiska osób z najbliższego otoczenia obu stron. Po jednej stronie wymieniani są Paweł Szefernaker i Zbigniew Bogucki, po drugiej Mariusz Błaszczak oraz Joachim Brudziński. I to jest moment, w którym temat przestaje być ciekawostką o „wizycie prezesa”, a zaczyna przypominać opis roboczych narad politycznych, z udziałem ludzi, którzy zwykle nie jeżdżą na spotkania tylko po to, żeby „wypić herbatę”.
„Kaczyński już kilka razy był w Pałacu. Te spotkania odbywają się dość regularnie. Biorą w nich udział oczywiście prezes PiS i Nawrocki. Zwykle towarzyszą im ich najbliżsi współpracownicy: Paweł Szefernaker i Zbigniew Bogucki z jednej strony, a także Mariusz Błaszczak, czy Joachim Brudziński z drugiej” – tak opisuje to informator Onetu.
Ważne jest też to, co Onet sugeruje między wierszami: że skala i sposób kontaktu głowy państwa z liderem PiS ma dziś wyglądać inaczej niż w latach, gdy prezydentem był Andrzej Duda. Właśnie dlatego wraca porównanie do poprzedniej prezydentury, a z nim cały bagaż dawnych napięć.
Relacje Andrzeja Dudy z prezesem PiS pod znakiem napięć
Tłem dla obecnych doniesień są opisywane przez media trudne relacje na linii Pałac Prezydencki – Nowogrodzka w czasie prezydentury Andrzeja Dudy. Duda wracał do tego w publicznych wypowiedziach, podkreślając z jednej strony szacunek do Jarosława Kaczyńskiego, a z drugiej niezmienność własnego stanowiska w sprawach, które dzieliły obóz władzy.
„Zawsze mówiłem, że mam wielki szacunek do pana prezesa Kaczyńskiego” – mówił Andrzej Duda w programie „Rymanowski Live”.
W tych zdaniach słychać próbę utrzymania tonu pojednawczego. Jednocześnie Duda wskazywał, że były momenty, które realnie przesuwały ciężar relacji w stronę konfliktu. Najbardziej symboliczny był rok 2017 i weta dotyczące ustaw sądowych.
Weta ustaw sądowych i ostry konflikt na linii Duda – Kaczyński
W 2017 roku Andrzej Duda zawetował ustawy dotyczące Sądu Najwyższego oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Z perspektywy lat ten epizod wciąż wraca jako przykład sytuacji, w której prezydent postawił granicę wobec własnego zaplecza politycznego. Duda podkreślał później, że nie uważa tej decyzji za błąd, nawet jeśli oceny po stronie PiS się zmieniały.
„Cały czas uważam, że absolutnie nie było ono błędem, było ono najlepszym rozwiązaniem, jakie można było wtedy zdroworozsądkowo zastosować” – mówił Duda, odnosząc się do weta.
Z drugiej strony Jarosław Kaczyński publicznie przyznawał, że weto było dla PiS ciosem i zaskoczeniem, bo miało paść bez konsultacji.
„Prezydent Duda zawetował podstawową ustawę, prowadzącą do przebudowy sądownictwa. Zrobił to ku naszemu zaskoczeniu, bez żadnych konsultacji z nami. To był potężny cios” – mówił Kaczyński na spotkaniu z wyborcami.
Dlaczego ten wątek jest dziś tak często przywoływany? Bo weto z 2017 roku stało się symbolem „tarcia” między prezydentem a liderem obozu, który go wyniósł. I jeśli dziś, jak sugeruje Onet, spotkania Nawrocki – Kaczyński odbywają się regularnie i w stałym składzie, to w odbiorze wielu osób wygląda to jak próba ustawienia relacji inaczej, bardziej przewidywalnie i bardziej „na bieżąco”.
Co zmienia regularność spotkań i obecność współpracowników
Jeśli przyjąć wersję przedstawioną przez Onet, kluczowe są dwie rzeczy. Po pierwsze, cykliczność. Po drugie, grono uczestników. Spotkanie dwóch polityków może być rozmową o wszystkim i o niczym. Spotkanie z udziałem współpracowników z pierwszej linii zwykle oznacza, że ktoś robi notatki, ktoś zbiera tematy, ktoś później „dowozi” ustalenia.
To nie musi automatycznie oznaczać niczego sensacyjnego. Prezydent spotykający się z liderem dużej partii jest w polityce zjawiskiem naturalnym. Problem zaczyna się wtedy, gdy w przestrzeni publicznej narasta wrażenie, że istotne decyzje lub kierunki działań państwa mogą zapadać poza transparentnym obiegiem, a obywatele dowiadują się o tym wyłącznie z przecieków.
Jednocześnie ten model spotkań może też działać jak „bezpiecznik”. W teorii regularna komunikacja zmniejsza ryzyko nagłych zwrotów akcji i otwartych konfliktów, takich jak te, które obserwowano w czasach sporu o sądy. Pytanie tylko, czy taka forma kontaktu będzie widziana jako pragmatyczna współpraca, czy jako polityczne „domykanie układu” na linii Pałac – Nowogrodzka.
Na tym etapie jedno jest pewne: relacja opisywana przez Onet buduje obraz Pałacu Prezydenckiego jako miejsca, gdzie polityka ma swój drugi, mniej oficjalny obieg. A to zawsze podnosi temperaturę. Bo gdy oficjalnych komunikatów jest mało, pojawiają się domysły.
