Jarosław Kaczyński obmyślił plan, który pomoże mu odnieść zwycięstwo totalne. Zrobi coś tak bezwzględnego, że przyprawi o ciarki nawet starych wyjadaczy polskiej polityki. A w szeregach totalnej opozycji zasieje niespotykane dotąd spustoszenie.
To będzie katastrofa dla całej lewicowo-liberalnej opozycji w Polsce. Runie cała narracja budowana i rozprzestrzeniania przez media III RP przez długie lata. Prezes Prawa i Sprawiedliwości długo to rozważał i chyba wyczekał na odpowiedni moment.
Przez lata opluwany i wyśmiewany przez ludzi Donalda Tuska (który odebrał mu władzę) prezes Kaczyński obmyślał strategię odwetu przez całą dekadę. Gdy elitom III RP wydawało się, że Jarosław Kaczyński jest już przegrany, nagle przyszła odwilż.
Spełnienie koszmarów
Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy przy niewyobrażalnym wcześniej poparciu wyborców. Teraz rządzi niepodzielnie i zdaje się, że to chwila, w której lider partii rządzącej zrobi to, o czym marzył przez długie lata, a o czym starał się w mediach nie opowiadać.
Donald Tusk, dziś kreowany przez liberalną opozycję na niekwestionowany autorytet i męża stanu, jest celem numer jeden prezesa partii rządzącej. Co chce zrobić Jarosław Kaczyński? To euroentuzjastom i przeciwnikom obecnego rządu nie mieści się w głowie.
Chodzi o postawienie byłego premiera, dziś przewodniczącego Rady Europejskiej, przed Trybunałem Stanu. Oczywiście domysły na ten temat pojawiały się w mediach już lata temu, natomiast teraz mówi się o tym nawet wewnątrz PiS. Sprawa jest poważna, a czarny dla Tuska scenariusz bardzo realny. Były premier stanowi bowiem ogromne zagrożenie dla Prawa i Sprawiedliwości, z racji tego, że sympatycy opozycji kroczą za nim bezrefleksyjnie.
Akcja stulecia
– Prezes nadal chce postawić Tuska przed Trybunałem Stanu – mówi nam poseł Prawa i Sprawiedliwości z Podkarpacia. – Szczególnie teraz, gdy Tusk atakuje Polskę z byle powodu i wywołuje niepotrzebne zamieszanie – dodaje. Jak się dowiadujemy, w szeregach partii rządzącej wszyscy zdają sobie sprawę, że są podstawy, by oskarżyć Tuska o zdradę dyplomatyczną. Wiedzą też, jak zbawienny wpływ miałoby to na – i tak już imponujące – społeczne poparcie dla PiS. Mają jednak zamiar się tym zająć dopiero po powrocie Tuska z Brukseli.
– Polacy oczekują, że politycy działający na szkodę Polski zostaną za to rozliczeni – potwierdza parlamentarzysta PiS. I faktycznie, nie ulega wątpliwości, że Tusk tłumaczący się z antypolskich decyzji przed Trybunałem Stanu, to byłaby akcja stulecia. – Całkowite oddanie śledztwa smoleńskiego w ręce Rosjan, wykończenie dziesiątek polskich przedsiębiorstw, uległość względem Brukseli… Przecież beneficjentami większości tych działań byli Niemcy, rzadziej Francuzi, a od czasu do czasu Rosjanie. To jak to nazwać, jak nie zdrada? Całkowity brak dbania o polski interes narodowy. Czy za coś takiego naprawdę nie wypada karać? – tłumaczy poseł.
W szeregach partii rządzącej panuje przekonanie, że Tusk po powrocie będzie w stanie posunąć się do wszystkiego, by odsunąć PiS od władzy. – Nie wiadomo, czy to będą chwyty fair – przestrzega polityk Prawa i Sprawiedliwości. Stąd zapewne chęć udowodnienia obecnemu przewodniczącemu RE wszystkich win.
Gdyby Prawu i Sprawiedliwości się udało, polska prawica, nawet gardząca polityką socjalną, mogłaby, w słusznej sprawie i w jeszcze większej liczbie, stanąć ramię w ramię z Jarosławem Kaczyńskim.
Z kolei dla nieformalnej koalicji antyPiS (PO, Nowoczesna, Unia Europejskich Demokratów, PSL) utrata takiego „guru”, na jakiego został wykreowany Donald Tusk, i to w taki sposób (skazanie przez Trybunał Stanu), oznaczałaby kompletny koniec. Trudno sobie wyobrazić, by człowiek skazany za zdradę dyplomatyczną mógł jeszcze liczyć na poparcie w demokratycznym państwie. A tym bardziej na takie, które pomogłoby opozycji wyeliminować PiS.