Około 300 osób oczekiwało na wejście do sań na tatrzańskiej Włosienicy (województwo małopolskie). Kolejka była tak długa, że sięgała aż schroniska PTTK. Kiedy do turystów podszedł pracownik TPN by poinformować, że miejsc w saniach starczy dla 200 osób, doszło do nieprzyjemnych scen. Pod adresem pracownika TPN posypały się wyzwiska, a turyści, z których część była pod wpływem alkoholu, stawali się coraz bardziej agresywni. Jeden z nich próbował wszcząć bójkę.
Ostatnie doniesienia z Tatr pokazują, że coraz więcej osób traktuje wyprawę do Morskiego Oka nie jako okazję do przejażdżki saniami, a ewentualność pieszego powrotu nie jest brana pod uwagę. Po tym, jak niedawno 30 turystów musiało zostać odeskortowanych do Palenicy Białczańskiej przez policję, służby znowu musiały interweniować w okolicach Morskiego Oka.
Na polanie Włosienica około 300 osób oczekiwało na zjazd saniami do Palenicy Białczańskiej. Część z nich umilała sobie czas spożywaniem alkoholu. Niektórzy byli pod jego wpływem już w drodze do Morskiego Oka. Kiedy pracownik TPN poinformował ich, że tylko dla 200 osób znajdzie się miejsce w saniach, turyści zaczęli wyzywać Straż Parkową. Dla niektórych niepojętym było, że w górach może zajść potrzeba pokonania drogi pieszo.
– Jakiś pan w mundurze Tatrzańskiego Parku Narodowego nam powiedział, że 200 osób zjedzie, a reszta nie, bo zabraknie sań. To skandal, jak mieliśmy się dostać do Palenicy Białczańskiej, gdzie zostawiliśmy samochód? – pytała dziennikarzy Tygodnika Podhalańskiego oburzona pani Paulina z Warszawy. Atmosfera gęstniała, a niektórzy podchmieleni turyści stawali się coraz bardziej agresywni. W końcu jeden z mężczyzn wpadł w szał, gdy dowiedział się, że ani on, ani żona i dziecko nie zostali wliczeni do 200-osobowej grupy czekającej na zwiezienie. Chcąc odjechać z rodziną samochodem strażników, zaoferował im łapówkę. kiedy ci odmówili, zaczął ich wyzywać i prowokować do bójki.
Jak relacjonują dziennikarze Tygodnika Podhalańskiego, przez cały czas do kolejki dochodzili nowi turyści. Mimo informacji o braku sań na przejazd, nie chcieli schodzić w dół. W większości byli to ludzie w wieku około od 19 do 35 roku życia. Ostatnie sanie z Włosienicy do Palenicy Białczańskiej odjechały o godz. 17.20. Komendant Straży Parku TPN, Edmund Wlazło nie chciał, by doszło do powtórki z 26 grudnia, gdy policjanci musieli eskortować turystów. Jednak ja sam przyznaje, poziom chamstwa niektórych turystów jest zatrważający.
– Od kiedy pracuję w TPN, nie przeżyłem takiego spotkania z chamstwem i wulgaryzmami ze strony turystów. Wszystkiemu winny alkohol – mówi Wlazło.