Dziś obchodzimy 9 już rocznicę tragicznych wydarzeń, które miały miejsce 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. W niejasnych do dziś okolicznościach śmierć poniosło 96 osób znajdujących się na pokładzie prezydenckiego samolotu TU – 154m. Wśród 96 ofiar znalazł się również prezydent RP Lech Kaczyński oraz pierwsza dama Maria Kaczyńska.
Do dziś wielu Polaków nie wierzy w oficjalną wersję wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Wiele wątpliwości w całej sprawie wzbudza przede wszystkim fakt, iż wrak polskiego samolotu dalej przebywa w Rosji, a od tamtych tragicznych wydarzeń minęło już prawie 10 lat.
W całej sprawie powstało wiele niedomówień oraz wątpliwości. Szczególnie zastanawiająca jest kwestia informacji, które wskazywały na to, że o całej katastrofie wiadomo było już wcześniej. Co jakiś czas osoby,, które wiedzą trochę więcej w temacie Smoleńska przegrywają milczenie.
Reporterem, który postanowił przerwać milczenie po kilku latach jest Wiktor Balter. Obecny redaktor naczelny Superstacji przed 9 laty miał robić sprawozdanie z obchodów rocznicy zbrodni katyńskiej. Stało się jednak coś zupełnie innego.
Nikt w to nie uwierzył. To było coś z takiej sfery abstrakcji totalnej, że pierwsza myśl: „ktoś sobie robi głupie żarty”. Niestety nie, ale uwierzyć w to, że stało się coś takiego. Nie byliśmy w stanie, dopóki nie dojechaliśmy na miejsce tak naprawdę – mówił Balter.
Kilka minut przed ogłoszeniem katastrofy dziennikarz otrzymał bardzo dziwny telefon, którego nie może zapomnieć po dziś dzień.
“Jeśli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz, bo coś się stało”. Pytam: „Ale co? Jakaś awaria czy coś?” „Nie, ja nie wiem, ale coś się stało”. On nie użył w pierwszej rozmowie słowa wypadek czy katastrofa. Nie. On powiedział, że coś się stało, coś niedobrego, prezydent nie doleci – mówi poruszony Balter.