Anna Kiełbasińska to aktualna mistrzyni Europy, która tytuł zdobyła w poprzednią niedzielę na halowych mistrzostwach Europy w sztafecie 4×400 metrów. By osiągnąć taki sukces, musiała przenieść się z Warszawy do… Sopotu.
– Jestem z Warszawy, urodziłam się tutaj, mam tutaj rodzinę i zawsze chętnie tu wracam, ale nie wiem, czy teraz chciałabym tutaj trenować – mówi urodzona w Warszawie i wychowana na stołecznym Bemowie Kiełbasińska.
To wstyd dla tego miasta. Mam wrażenie, że Warszawa nie jest przyjazna sportowcom i po prostu nie jesteśmy tutaj mile widziani. Zawodnicy, którym udało się zostać olimpijczykiem nie są doceniani, a wiem, że w innych województwach potrafią to docenić. Przecież obecność stadionu i zorganizowanie na nim dużej imprezy to promocja dla miasta. Tymczasem obiekty, jak Skry czy Orła Warszawa niszczeją. Jestem z Warszawy, urodziłam się tutaj, mam tutaj rodzinę i zawsze chętnie tu wracam, ale nie wiem, czy teraz chciałabym tutaj trenować
— przyznała dziennikarzowi sportowefakty.wp.pl Kiełbasińska, dla której był to pierwszy medal w seniorach w mistrzostwach Europy.
Sprinterka jest też starszym szeregowym Sił Powietrznych RP jednostki Wojskowego Zespołu Sportowego w Poznaniu.
Po igrzyskach w Londynie zostałam nagle bez środków do życia. Postanowiłam zapisać się na szkolenie wojskowe. Te cztery miesiące biegania z karabinem bardzo mi pomogły, szczególnie pod względem psychicznym. Teraz jestem dumna, że mogę reprezentować Wojsko Polskie. Nie będę ukrywała, że bardzo wiele wojsku zawdzięczam. Gdyby nie wojsko, na pewno nie trenowałabym już lekkiej atletyki
— przekonuje Kiełbasińska.