Andrea poznała swojego męża na ostatnim roku studiów. To była wielka miłość i para stała się nierozłączna.
Po studiach zamieszkali razem w rodzinnym mieście Andrei, która szybko zaszła w ciążę. Byli tacy szczęśliwi…
Jednak 11 tygodni później szczęście zmieniło się w smutek. Andrea poroniła. O swoich przeżyciach napisała do Love What Matters, by podzielić się z innymi swoimi emocjami…
„Byłam absolutnym wrakiem. Nie wiedziałem, co robić, z kim rozmawiać, co należało robić w ogóle w takiej sytuacji. Nie miałam pojęcia, kto mógłby mi pomóc. Nie zdawałam sobie sprawy, że co czwarta kobieta cierpi tak samo jak ja, a ludzie po prostu o tym nie mówią. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek jeszcze zajdę w ciążę i czy sobie poradzę.”
Niepokój, lęki i smutek to wszystko Andrea pokonała dzięki ogromnemu wsparciu męża. Był przy niej, dbał i zapewniał o swojej miłości.
Udało jej się ponownie zajść w ciążę. Tym razem postanowiła, że lepiej zadba o siebie i dziecko.
Czytała książki o odżywianiu, dbała o zdrowie i aktywności, unikała wszystkiego co mogło zaszkodzić dziecku.
Wreszcie dotrwała do terminu porodu. Skurcze zaczęły się o właściwej porze. Udała się do szpitala i wszystko zapowiadało się wzorcowo.Poród przebiegał prawidłowo. Kiedy świeżo upieczony tata miał właśnie przeciąć pępowinę, na sali zapanował niezrozumiały rwetes.
Nagle ktoś wyrwał mu nożyczki i odepchnął od stołu porodowego.
Usłyszeli tylko: „Coś jest z nim nie tak”.
Oboje zamarli i czekali. Zobaczyli, że lewa strona ciałka ich synka była…