Polak mieszka od 60 lat we Francji. Opowiedział co robią tam muzułmanie. To mrozi krew w żyłach

 

Michel Forkasiewicz od 57 lat mieszka we Francji. Na własne oczy widzi jak postępują muzułmanie w tym kraju. Przypomnijmy, że obecnie przebywa tam blisko 6 mln wyznawców Allaha.

– Sześć milionów muzułmanów narzuca w tej chwili Francji swoją kulturę i swoją religię – mówi Interii konsul honorowy RP w Nicei Michel Forkasiewicz.

Z mieszkającym we Francji od 57 lat Michelem Forkasiewiczem rozmawiał Michał Michalak -Interia.pl. Poruszyli niezwykle drażniący i niepopularny temat tego co się dzieje we Francji głównie za sprawą muzułmanów.

Michał Michalak, Interia: Terrorystom udało się zasiać strach?

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Michel Forkasiewicz, konsul honorowy RP w Nicei: – Absolutnie tak. Ale Francuzi, kiedy mają kłopoty, poważne kłopoty, potrafią się jednoczyć. I ten zamach zjednoczył Francuzów. Dzień po zamachu na Promenadzie Anglików i w całej Francji odbyły się manifestacje – bardzo liczne i bardzo szczere.

Czy Francja jest już innym krajem niż przed zamachami?

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

– Trzeba na to spojrzeć historycznie. W pewnym sensie Francja zawsze była na wojnie. Przypominam o konflikcie w Algierii, bo to bardzo ważny punkt w historii Francji po drugiej wojnie światowej. Wojna w Algierii zakończyła się w 1962 roku. Do Francji wróciło wówczas niemal 1,5 miliona obywateli. Przyjechało też 800 tysięcy Algierczyków. Dodam, że Algieria nie była żadną kolonią, tylko była terytorium zamorskim. Koloniami, a właściwie protektoratami francuskimi, były Maroko i Tunezja. W tym samym okresie, a więc jeszcze za czasów generała de Gaulla, do Francji przybyło bardzo dużo właśnie Marokańczyków i Tunezyjczyków. Stąd w tej chwili mamy sześć milionów obywateli pochodzenia arabskiego we Francji. To jest wielki problem dla kultury francuskiej, dla polityki, dla gospodarki.

Dlaczego?

– Sześć milionów muzułmanów narzuca w tej chwili Francji swoją kulturę i swoją religię. Problem jest taki, że to są ludzie, którzy nie chcą się zasymilować. Mamy już w tej chwili trzy generacje pochodzenia muzułmańskiego i nie ma tu żadnych postępów.

Jest rozwiązanie?

– Jest rozwiązanie, ale na wiele, wiele lat. Trzeba zacząć od szkoły podstawowej – żeby nie było różnic, żeby dzieci były wychowywane w duchu republiki i w duchu demokracji francuskiej. W tej chwili w szkołach tego nie ma. Funkcję ministra edukacji sprawuje Najat Belkacem, która jest pochodzenia marokańskiego. Ona zwróciła się w pewnym momencie do parlamentu, by przegłosować wprowadzenie do szkół języka arabskiego jako dodatkowego, nieobowiązkowego. To pierwszy krok do tego, by za kilka lat zrównać go z językiem angielskim jako obowiązkowym.

To trochę przerażające pytanie, ale czy pana zdaniem do zamachów będzie regularnie dochodzić?

– Moim zdaniem, niestety, będzie dochodzić. Obecnie w policyjnych kartotekach jest 12-13 tys. osób o statusie “S”, o statusie specjalnym, podejrzewanych, że mogą próbować przeprowadzić zamach, albo że pomagają dżihadystom. Nie da się wszystkich śledzić cały dzień i całą noc. Więc odpowiadając na pana pytanie – uważam, że na pewno zamachy jeszcze będą. Ale podkreślmy, że w tej chwili Francja jest naprawdę uzbrojona po zęby przeciwko zamachowcom.

Z czego wynika tak duża popularność Frontu Narodowego tutaj, w Nicei, czy szerzej – w całym regionie

– Jej siła wynika z tego, że jest bardzo dużo tzw. Pied-Noir, “czarnych stóp”, Francuzów, którzy wrócili z Algierii, i którzy źle współżyją z muzułmanami. To jedna sprawa. A druga rzecz – Front Narodowy zawsze miał tu duże poparcie w związku z problemami, o których mówiłem. Swego czasu doszło do tego, że były mer Nicei, a obecnie prezydent regionu, Christian Estrosi bił się, w cudzysłowie, z prefektem o to, żeby nie otwierać tutaj meczetu w nowej dzielnicy. Prefekt mimo wszystko podpisał pozwolenie. Problemy i dyskusje się nie kończą, a Front Narodowy na tym zyskuje.

Dalej dziennikarz rozmawiał z Konsulem o wyborach i ewentualnej wygranej, któregoś z kandydatów, następnie poruszyli również ważną kwestię dotyczącą Francuzów.

Francuzi nie wierzą, że coś się zmieni na lepsze po wyborach.

– Trzeba wziąć pod uwagę, że Francja jest potwornie zadłużona. Całe szczęście, że Bank Światowy pożycza na niewielki procent, ale Francja spłaca około 45-50 miliardów euro rocznie długów. To suma potworna. Hollande, żeby przeżyć swoją kadencję, pożyczał pieniądze od Banku Światowego.

Mamy więc ogromne zadłużenie, mówił pan o kwestii braku integracji społeczności muzułmańskiej. Nie brzmi to optymistycznie w kontekście przyszłości Francji.

– Zależy, jak następny prezydent podejdzie do tych spraw. Chciałbym podkreślić jedną bardzo, bardzo ważną rzecz – technologia francuska jest na najwyższym światowym poziomie, o czym świadczy fakt, że kradną ją Amerykanie. Airbus, TGV, sputniki, wyrzutnie sputników, przemysł samochodowy, przemysł zbrojeniowy np. lotniskowiec Charles de Gaulle z napędem atomowym… Mógłbym tak wymieniać przez kilka minut. Ale Francuzi nie potrafią się sprzedać. Tutaj popełniają wielkie błędy. Ponadto każdego roku dwa tysiące wysoko wykwalifikowanych fachowców opuszcza Francję. To strata paru miliardów euro rocznie.