Czy policjanci przekraczają swoje uprawnienia podczas przeprowadzania kontroli drogowej? „Gazeta Wyborcza” podaje, że coraz więcej jest przypadków zatrzymania prawa jazdy niejako za karę gdy kierowca odmówi przyjęcia mandatu. Tymczasem jest to sprzeczne z prawem. Policja owszem ma prawo zatrzymać prawo jazdy, ale tylko wtedy, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że kierowcy zostanie ono odebrane na stałe.
W trakcie kontroli drogowej policja ma prawo zarekwirować dwa dokumenty: dowód rejestracyjny pojazdu i prawo jazdy kierowcy. O ile kwestia zatrzymania dowodu rejestracyjnego jest dosyć prosta, bo przepisy są jasno sformułowane. Może do tego dojść, gdy pojazd:
a) zagraża bezpieczeństwu w szczególności po wypadku drogowym, w którym zostały uszkodzone zasadnicze elementy nośne konstrukcji nadwozia, podwozia lub ramy,
b) zagraża porządkowi ruchu,
c) narusza wymagania ochrony środowiska.
Podstawą może być więc wyciek płynu eksploatacyjnego, uszkodzenie znaczącej części auta, jak zderzak, reflektor czy szyba.
Problem pojawia się gdy przejdziemy do kwestii zatrzymania prawa jazdy. Artykuł 135 Prawa Drogowego jest dosyć jasny, aż do 2 punktu. W nim stwierdzono, że policjant „może zatrzymać prawo jazdy za pokwitowaniem w razie uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów”.
Stwierdzenie „uzasadnione podejrzenie” daje dosyć szeroką podstawę do interpretacji zdarzenia. Wszak nawet po zwykłej stłuczce policja może uznać, że ktoś nie jeździ zbyt uważnie i odpowiedzialnie.
Jednak problem w tym, że policja stosuje tę metodę tylko wobec tych, którzy odmawiają przyjęcia mandatu i chcą skierowania sprawy do sądu. Czyli niejako za karę, że przysparzają im dodatkowej roboty.