Nie ma tygodnia bez zamieszek w „demokratycznej” Francji, kraju należącego do elitarnej grupy „pierwszej prędkości” w Unii Europejskiej. Tym razem sytuacja w kraju Macrona dała się we znaki dyplomatom ze Szwecji i Tunezji. Do tego stopnia, że dyplomaci musieli opublikować dramatyczny apel na Twitterze.
„Przed ambasadą Szwecji we Francji i ambasadą Tunezji Żółte Kamizelki rozpaliły ogień!! Gdzie jest policja??? Dzięki sąsiadom zdołaliśmy ugasić ogień”
– apel o tej treści pojawił się na oficjalnym profilu Veroniki Wand-Danielsson, ambasador Szwecji we Francji.
W całej Francji odbywają się dziś – ósmą już z rzędu sobotę – demonstracje członków ruchu „żółte kamizelki” przeciwko rosnącym kosztom utrzymania we Francji. Policja poinformowała, że według danych z godz. 15 w całym kraju w demonstracjach bierze udział ok. 25 tys. ludzi.
Szczególnie agresywny charakter mają dzisiejsze zajścia właśnie w Paryżu.
Wczesnym popołudniem w czasie manifestacji w stolicy Francji w pobliżu merostwa zakapturzeni manifestanci zaczęli rzucać butelkami i kamieniami w funkcjonariuszy, którzy odpowiedzieli gazem łzawiącym.Policja ponownie użyła gazu, gdy około 40 minut później część protestujących usiłowała przejść przez most, zmieniając planowaną wcześniej trasę marszu spod merostwa do budynku Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu.