W Polsce narasta niepokój w związku z eskalacją rosyjsko-ukraińskiego konfliktu na Ukrainie. Wielu Polaków – co nie może dziwić – obawia się, że starcia mające miejsce na terytorium naszych wschodnich sąsiadów mogą promieniować na zachód.
Cały świat mówi już o spięciu na Morzu Azorskim. Może ono bowiem doprowadzić do szczególnego zaognienia sytuacji na Ukrainie. Szczególny niepokój budzą słowa takie jak te wypowiedziane przez rosyjskiego dziennikarza Igora Korotczeknę.
Rosyjska prowokacja w Polsce?
Blisko związany z rosyjskim resortem obrony dziennikarz mówił o tym, że jeśli Ukraina nie zaprzestanie „prowokacji”, to rosyjskie czołgi błyskawicznie wjadą do Kijowa. Z kolei Władimir Putin już w czerwcu mówił o tym, że poważny konflikt mogą wywołać tylko wrogowie Rosji.
Rosjanom jak widać zależy na sianiu niepokoju i prowokowaniu kolejnych państw do angażowania się w konflikt. Wiele wskazuje bowiem na to, że dopuścili się kolejnej prowokacji w Polsce.
– Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego otrzymała sygnał o wysyłaniu fałszywych Alertów Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Z dotychczasowych informacji wynika, że wskazane działania miały charakter lokalny. ABW rozpoczęło wyjaśnianie wszelkich okoliczności incydentu – napisał w informacji prasowej przesłanej Stanisław Żary, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych .
Portal MSN.com sugeruje, że mogła to być rosyjska prowokacja. Wcześniej pojawiło się wiele podobnych, mających na przykład psuć stosunki Polaków z Ukraińcami.