Co roku jest ich około 60. Młode, nieporadne, zagubione. Nieletnie matki z placówek resocjalizacyjnych. Bywa, że rodzą, gdy same są jeszcze dziećmi. Ponieważ pochodzą z domów, gdzie miłość do wódki zwyciężyła nad miłością rodzicielską, nie mogą liczyć na pomoc ojca i matki.
Nikt nie nauczył ich jak być dobrym dorosłym. Próbują tego dokonać z pomocą wychowawców. Myślą wtedy o dzieciach, które odebrano im zaraz po porodzie i oddano pod opiekę obcych ludzi na drugi koniec Polski.
Od rodziców zamiast uścisków i miłości, otrzymywały pijackie bluzgi, szturchnięcia i kopniaki. Czasami były obietnice poprawy. Ulotne chwile domowego ciepła, obiad na urodziny, prezent pod choinką. Wspomnienia, które trzymały ich przy życiu, gdy po raz kolejny uciekały od krzyków, walącej się klitki w komunalnym bloku z toaletą na korytarzu i głodu. W takim świecie trzeba być twardym.
A pozycję i respekt można wywalczyć jedynie za pomocą pięści. Wymachiwały więc nimi przed nosem każdego, kogo uznały za swojego wroga: nauczycieli, którzy chcieli pomóc, opiekunów, kuratorów. Łzy i duszącą niemoc zagłuszały tanim alkoholem i narkotykami.
W którymś momencie państwo uznaje, że są nieprzystosowane do życia w społeczeństwie. Wymiar sprawiedliwości przykleja im łatkę zdemoralizowanych. Można się jej dorobić bardzo łatwo: za wagary, palenie papierosów, wyrzucenie ze szkoły, drobne kradzieże.
– Mówimy o dziewczętach z rodzin dysfunkcjonalnych, w których brakuje ciepła, zainteresowania, jedzenia czy odpowiednich warunków bytowych. Jest natomiast przemoc, alkohol. Często wywodzą się z rodzin niepełnych, bo np. jeden z rodziców odsiaduje wyrok w więzieniu – wyjaśnia Agnieszka Sikora, prezes fundacji Po Drugie, pomagającej byłym i obecnym wychowankom placówek resocjalizacyjnych.
Na dobre tory ma sprowadzić je pobyt właśnie w takim ośrodku.
Bywa, że nastolatki traktują ciążę jako przepustkę do wolności
Tych młodych dziewcząt nikt nie nauczył, że seks nie jest dowodem miłości. Nie powiedział, jak zabezpieczyć się przed wpadką, nie wpoił mówienia „nie”. Gdy natrafiają na rozpostarte męskie ramiona, nurkują w nie ufnie, w myślach rysując dom.
Problem w tym, że wybawca, ukochany mężczyzna, który miał bronić i chronić albo okazuje się katem albo jest równie niewydolny życiowo.
Bywa, że zachodzą w ciążę, a niektóre – jak przyznaje Agnieszka Sikora, traktują dziecko jak sposób do wydostania się z domu rodzinnego.
Nastolatki odsyła się do domu, często jednopokojowej klitki dzielonej z uzależnionymi od alkoholu rodzicami i rodzeństwem. Z racji wieku nie mogą odzyskać władzy rodzicielskiej – chyba że skończyły 16 lat i wyjdą za mąż (zgodę na małżeństwo musi wydać sąd lub opiekun). Pieczę nad noworodkiem może otrzymać rodzina – rodzice lub dziadkowie małoletniej – czyli często osoby, które nie podołały wychowaniu ich samych. To do ich kieszeni trafiają zasiłki na dziecko i 500+. Nastoletniej matce nie przysługuje żadne wsparcie materialne.
Nieletnim matkom dzieci odbiera się kilka dni po porodzie
Są jeszcze te, których rodzina nie może zająć się dzieckiem. Prawo daje im zaledwie kilka dni na nacieszenie się macierzyństwem. Po porodzie odsyła się je do ośrodka, a noworodki oddaje do adopcji, umieszcza w rodzinach zastępczych lub domach dziecka; miejscach nierzadko oddalonych od ośrodków o kilkaset kilometrów.
Jeśli chcą utrzymywać kontakt – pozostaje im Skype lub telefon. Na wizytę muszą bowiem otrzymać zgodę, a także mieć pieniądze na podróż. Widzenia odbywają się pod okiem kuratora lub pracownika Ośrodka Pomocy Społecznej i trwają zaledwie kilka godzin. W takich warunkach nauczenie się bycia matką jest niemal niemożliwe. Nawet kobietom w więzieniach pozwala się na pobyt z dzieckiem, do czasu ukończenia przez nie 3 lat. Dlaczego nastolatkom odmawia się takiego prawa?
O prawne uregulowanie tego problemu od dawna zabiegał były Rzecznik Praw Dziecka. Bezskutecznie. Marek Michalak uważał, że nieletnim matkom należy zapewnić „możliwość dokończenie procesu resocjalizacyjnego, przy jednoczesnym nierozłączaniu ich z dziećmi”.
„Dziecko ma prawo do wychowywania przez rodziców biologicznych (jeżeli oczywiście nie ma ku temu kategorycznych przeciwwskazań, np. zagrożenie jego życia lub zdrowia) i nie powinno ponosić konsekwencji zachowania rodzica” – informowąło biuro RPD. Rzecznik uważał, że kwestię można rozwiązać poprzez „utworzenie wyspecjalizowanych placówek (lub grup wychowawczych w zakładach poprawczych i młodzieżowych ośrodkach wychowawczych), ukierunkowanych na rozwiązywanie specyficznych problemów wychowawczych, w tym resocjalizacyjnych, ale również na wsparcie małoletnich w sprawowaniu opieki nad dzieckiem”.
Młode matki nie wytrzymują presji i ciągłego oceniania
Agnieszka Sikora podkreśla natomiast, że dla nastolatek, które popadły w konflikt z prawem, macierzyństwo bywa największą siłą napędową; dla dziecka dążą do zmiany siebie i swojego życia. Odzyskanie prawa do opieki nie jest jednak łatwe.
– Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której 15-latka zostaje mamą. Jej dziecko trafia na drugi koniec kraju, kontakty są rzadkie, w jaki sposób taka dziewczyna ma nawiązać z nim więź? – mówi Sikora. – W normalnych warunkach, gdy kobieta rodzi nikt jej na wstępie nie ocenia. Była wychowanka ośrodka resocjalizacyjnego musi udowodnić, że się nadaje. Spełnić szereg wymogów: mieć mieszkanie, pieniądze, pracę, chodzić do szkoły – wylicza.
Młode matki często nie wytrzymują presji, ciągłego oceniania, wizyt kuratorów, pracowników socjalnych. I chociaż wielu podopiecznym Po Drugie, udało się tego dokonać i odzyskały dziecko, Agnieszka Sikora zna też takie przypadki, gdzie po pewnym czasie trzeba było powiedzieć „dość” i dziecko odebrać.
Zaznacza przy tym, że tak radykalne decyzje nie powinny zapadać zanim nie sprawdzimy jak dziewczyna funkcjonuje w roli matki. Tymczasem w przypadku wychowanek placówek resocjalizacyjnych decyzje o pozbawieniu ich prawa do macierzyństwa, zapadają z góry. Jeszcze zanim dostaną szansę i wsparcie w opiece nad dzieckiem i realną możliwość jej sprawowania.