
Poranki w śniadaniówce bywają przewidywalne: pogoda, kuchnia, rozmowa z gośćmi. Tym razem było inaczej. W niedzielę widzów „Dzień Dobry TVN” przywitał duet, którego nikt się nie spodziewał: Marcin Prokop… i Jolanta Pieńkowska. Zaskoczenie w komentarzach mieszało się z nostalgią, bo dziennikarka, która w ostatnich latach rzadko pojawiała się w telewizji, ponownie stanęła u steru programu na żywo.
Wcześniej z okazji jubileuszu „DDTVN” Jola poprowadziła specjalne wydanie z Robertem Kantereitem. Wygląda jednak na to, że nie był to jednorazowy epizod – TVN ponownie sięgnął po „klasyczny smak” i oddał jej mikrofon w ręce. A że Pieńkowska słynie z tego, że anteny nie boi się „zagospodarować” – emocji nie brakowało od pierwszej minuty.
Jolanta Pieńkowska i Marcin Prokop. „Nie regulować odbiorników”. Nowy-stary duet i szybkie tempo
Zamiast spokojnego small talku, prowadząca od razu przeszła do rzeczy. To ona pierwsza zabrała głos, z charakterystyczną dla siebie pewnością. Widzowie usłyszeli najpierw komunikat o… ustawieniach telewizora, a zaraz po nim – wymowną deklarację:
„Prosimy nie regulować odbiorników. Jolanta Pieńkowska i Marcin Prokop — my witamy państwa, dlatego że w dalszym ciągu obchodzimy 20-lecie ‘Dzień Dobry TVN’.”
Marcin Prokop próbował w swoim stylu ostudzić temperaturę anteny żartem:
„My będziemy państwa dręczyć do 11:55.”
Na co Pieńkowska, bez zawahania, doprecyzowała:
„A dlaczego dręczyć? Będziemy z państwem.”
Mała szpilka? A może tylko redakcyjna korekta tonu? Tak czy inaczej – wywołała uśmiechy, ale też przypomniała, że Pieńkowska to prowadząca, która kontroluje narrację od pierwszego zdania.
Fani podzieleni: „Gdzie Dorota?” kontra „Miło znów zobaczyć Jolę”
Na instagramowym profilu programu pojawiło się zdjęcie prowadzących i – jak to bywa – rozlała się fala komentarzy. Jedni pytali wprost: „Gdzie Dorota???”, inni marudzili na „prywatę”. Nie brakowało jednak i głosów wsparcia: „Fajnie, że wróciła”, „Dobra energia studia”. To ten typ telewizyjnych powrotów, który zawsze dzieli, ale też zawsze przyciąga ciekawskich.
„Trochę prywaty na początek”. Dopiero w połowie programu padły słowa, które wywołały największe poruszenie
I dopiero po kilkunastu minutach Pieńkowska dorzuciła coś „od siebie”. Wyjaśniła, skąd jej wyjątkowy nastrój i dlaczego od początku poranka aż kipi energią. W jednym, krótkim wejściu, zrobiła to, co zapowiadała – odrobina prywatności, bez przesady, ale szczerze:
„21 września — imieniny mojego syna. Trochę prywaty na początek. Ściskam cię, Mati, najmocniej — jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu i o tym wiesz.”
To tylko zdanie – a jednak najmocniejszy moment poranka. W sieci natychmiast pojawiły się reakcje: jedni gratulowali „normalności” i „ludzkiego tonu”, inni kręcili nosem, że „telewizja śniadaniowa to nie tablica ogłoszeń”. Taka już uroda lajfów: autentyczność zawsze budzi emocje.
Co dalej z Jolantą Pieńkowską w „DDTVN”?
Czy to początek dłuższego powrotu? TVN nie ogłosił stałego grafiku z Pieńkowską, ale dwa występy w krótkim odstępie czasu sugerują, że stacja chętnie korzysta z jej rozpoznawalności i wyrazistego stylu. A ten – jak widać – nadal działa: tempo, pewność, i to charakterystyczne „poukładanie” partnera w duecie, wszystko w granicach telewizyjnego savoir-vivre’u.