Nikt się raczej tego nie spodziewał. Polacy raczej nigdy nie przejawiali żadnych zastrzeżeń względem małżeństwa byłego premiera polskiego rządu, Donalda Tuska.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że żona wiernie wspiera swojego męża, która prężnie wspiął się na prawie sam szczyt europejskiej polityki. Być może i tak było, lecz wszystko ma swoje granicę.
Małgorzata Tusk w pewnym momencie poczuła się samotna i pozbawiona zainteresowania ze strony męża. W właśnie w tych chwilach pojawił mężczyzna, który to wszystko chciał jej zaoferować.
– Wydawało mi się, że po pierwsze, mało znaczę w twoim życiu, a po drugie, że nie sprawdzasz się jako mąż – szczerze zwróciła się do męża podczas wywiadu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Szerokim echem odbiła się książka autobiograficzna Małgorzaty Tusk zatytułowana „Między nami”. Zawarte w niej zwierzenia są tematem wielu rozmów, spekulacji i doniesień. Małgorzata napisała, że czuła się w małżeństwie niedowartościowana i zaniedbana.
– Co za gnojek. Co on ze mną robi. Całe życie mi spieprzył – pisała Tusk wspominając, co wówczas myślała o swoim mężu. Na następnych stronach swojej autobiograficznej powieści zaczęła opisywać romans, w który się wdała.
– Znalazłam. Zakochałam się, tak po prostu, nie wiadomo kiedy. Znowu ktoś zwracał na mnie uwagę – napisała.
Według doniesień mediów, owym tajemniczym pocieszycielem jest nie kto inny, jak były wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek.
– Nie chcę rozmawiać o sprawach prywatnych – odpowiedział Fułek i nie potwierdził, ani nie zaprzeczył tym doniesieniom.