Grzegorz Braun oszukał wszystkich? Prawda wyszła na jaw
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Grzegorz Braun po raz kolejny wywołuje kontrowersje. Tym razem media zarzucają mu publiczne kłamstwo – chodzi o rzekome istnienie „komisji śledczej”, o której pisał w mediach społecznościowych. Redakcja „Rzeczpospolitej” jednoznacznie wskazuje: taka komisja nie istnieje.

Braun znowu na czołówkach. Tym razem przez „komisję Norymberga 2.0”

Grzegorz Braun, znany z radykalnych działań i skandalicznych interwencji poselskich, znów znalazł się w centrum uwagi. Tym razem nie chodzi jednak o gaśnicę w Sejmie, ani o zniszczoną wystawę LGBT, lecz o jego aktywność legislacyjną. A właściwie – jej fikcyjną rangę.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

W swoich mediach społecznościowych Braun ogłosił, że wziął udział w „posiedzeniu poselskiej komisji śledczej w ramach projektu Norymberga 2.0”. Tymczasem – jak ustaliła „Rzeczpospolita” – żadne ciało o takim statusie nie istnieje.

Prawda o „komisji śledczej” Brauna

W rzeczywistości Braun uczestniczył w spotkaniu Parlamentarnego Zespołu ds. Wolności Badań, Publikacji i Debaty Publicznej. To jedno z blisko 270 nieformalnych gremiów funkcjonujących w Sejmie, które nie mają mocy prawnej ani statusu komisji śledczej, o których mówi konstytucja.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Komisję śledczą powołuje wyłącznie Sejm, na podstawie uchwały. W obecnej kadencji są to komisje ds. afery wizowej, wyborów korespondencyjnych i systemu Pegasus – przypomina „Rzeczpospolita”.

Mimo to Braun i jego środowisko celowo używają terminu „komisja śledcza” – unikając jedynie słowa „sejmowa”, by nie naruszyć formalnych przepisów, a jednocześnie zasugerować większy autorytet swoich działań.

Zabieg czysto PR-owy?

Zdaniem komentatorów, to typowy zabieg retoryczny Brauna – stworzenie pozoru powagi i instytucjonalnej rangi dla własnych inicjatyw, które w rzeczywistości nie mają żadnego wpływu na proces legislacyjny ani śledczy.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Takie działanie, choć formalnie dopuszczalne, może wprowadzać opinię publiczną w błąd – zwłaszcza w kontekście nazwy „Norymberga 2.0”, która budzi silne emocje i odnosi się do historycznego procesu karnego przeciwko zbrodniarzom wojennym.

Zespół Brauna pod lupą marszałka Sejmu

W związku z podobnymi przypadkami, Prezydium Sejmu – z marszałkiem Szymonem Hołownią na czele – rozważa ograniczenie powoływania zespołów parlamentarnych i wprowadzenie większej kontroli nad ich funkcjonowaniem. Jak wskazano, wiele z nich istnieje wyłącznie symbolicznie, a niektóre – jak w przypadku Brauna – mogą negatywnie wpływać na wizerunek całego parlamentu.

To nie jest komisja śledcza. To teatr polityczny ubrany w poważnie brzmiące słowa – komentuje anonimowo jeden z posłów opozycji.

Polityczny teatr czy realne zagrożenie?

Grzegorz Braun od lat balansuje na granicy politycznego performansu i skrajnego populizmu. W ostatnich wyborach prezydenckich zdobył ponad 6% głosów jako niezależny kandydat, co potwierdza, że jego przekaz wciąż trafia do określonej części elektoratu.

Jednak coraz częściej pojawiają się pytania o granice wolności słowa i odpowiedzialność posłów za świadome wprowadzanie społeczeństwa w błąd. Jeśli działania takie jak te z tzw. „komisją Norymberga 2.0” nie zostaną jasno nazwane i wyjaśnione, konsekwencją może być dalsza erozja zaufania do instytucji publicznych.