Hołownia ma poważny problem. Tak potężnego ciosu nie przewidział
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Jeszcze niedawno wydawało się, że Donald Tusk może spać spokojnie. Koalicja Obywatelska prowadziła w sondażach, a rząd wydawał się stabilny. Dziś ten obraz pęka. Choć KO utrzymuje pozycję lidera, jej koalicjanci w tym również Szymon Hołownia, spadają poniżej progu wyborczego, a eksperci ostrzegają: jeśli trend się utrzyma, premier zostanie liderem bez zaplecza.

Wzrost KO to pozorny sukces

Według najnowszego sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski z 31 października, Koalicja Obywatelska zdobyła 30,8 proc. poparcia, co oznacza wzrost o jeden punkt procentowy. Na drugim miejscu znalazło się Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 26,7 proc., notując spadek o 2,2 punktu procentowego.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Na pierwszy rzut oka – sukces. Jednak w praktyce KO nie miałaby szans na samodzielne rządzenie. Według symulacji uzyskałaby 189 mandatów, a nawet w połączeniu z Lewicą (6,9 proc.) zaledwie 215 miejsc w Sejmie. Do większości potrzeba 231.

Tymczasem PSL i Polska 2050 Szymona Hołowni – czyli Trzecia Droga – znalazły się pod progiem wyborczym. PSL uzyskało 4,8 proc., Polska 2050 tylko 1,5 proc. W efekcie głosy tych ugrupowań rozłożyłyby się między inne partie, co oznaczałoby rozpad obecnej koalicji rządzącej.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Eksperci biją na alarm: „To strzał we własną stopę”

Na sytuację reaguje prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który nie ma wątpliwości, że wzrost poparcia KO to pułapka.

– To może być pyrrusowe zwycięstwo i raczej strzał we własną stopę – mówi w rozmowie z „Faktem” prof. Flis. – Poparcie dla Tuska rośnie kosztem jego partnerów, co w efekcie osłabia cały obóz władzy.

Ekspert zwraca też uwagę, że spadająca frekwencja może kompletnie zmienić polityczny krajobraz.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

– W tej chwili frekwencja deklarowana w badaniach jest o jedną trzecią niższa niż w ostatnich wyborach. Ci, którzy przesądzili o wyniku w 2023 roku, dziś mówią, że nie pójdą głosować. To może całkowicie zmienić układ sił – ostrzega politolog.

Polityka to gra zespołowa. Tusk potrzebuje partnerów – gdzie w tym wszystkim Hołownia?

Według profesora Flisa samodzielne rządy KO są dziś niemożliwe.

– Aby to było możliwe, Tusk musiałby mieć ponad 40 procent poparcia. To próg, którego dziś nie jest w stanie przekroczyć – wyjaśnia ekspert.

Politolog przypomina również, że Jarosław Kaczyński przed wyborami w 2023 roku też liczył, że „będzie czterdziestka z przodu”. Wiemy, jak się to skończyło.

Kluczowa dla Tuska jest jednak umiejętność współpracy z mniejszymi ugrupowaniami.

– Silny lider to taki, który potrafi współpracować, a nie pożerać słabszych. Jeśli koalicjanci spadają pod próg, to znak, że coś w strategii jest nie tak – dodaje Flis.

Groźba paraliżu w Sejmie

Z obecnych prognoz wynika, że do Sejmu weszłoby jedynie pięć ugrupowań: KO, PiS, Lewica, Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej. To układ, który nie daje żadnej stabilności.

Komentatorzy podkreślają, że w takiej sytuacji kluczową rolę może odegrać Grzegorz Braun, a jego partia może stać się języczkiem u wagi przyszłego parlamentu.

– To sytuacja, z której nic nie wynika – mówią zgodnie eksperci. – Przy takim rozkładzie sił kraj czeka paraliż decyzyjny.

Polityczny impas Donalda Tuska – porażka Hołowni

Donald Tusk stoi dziś przed jednym z największych testów swojej kariery. Choć jego partia utrzymuje prowadzenie, utrata koalicjantów może doprowadzić do załamania rządów.

– Silny lider buduje mosty, a nie pali je za sobą – podsumowuje prof. Flis.

Jeśli premier nie odbuduje relacji z mniejszymi ugrupowaniami, kolejne wybory mogą być już nie walką o zwycięstwo, lecz o przetrwanie.