Napięcie na linii Pałac Prezydencki – byli dyplomaci osiągnęło punkt kulminacyjny. Jacek Czaputowicz, były minister spraw zagranicznych, w bezprecedensowych słowach ocenił politykę zagraniczną prezydenta Karola Nawrockiego. W przestrzeni publicznej zawrzało, bo padły słowa balansujące na granicy odpowiedzialności karnej.
Prezydentura Karola Nawrockiego pod ostrzałem
Karol Nawrocki objął urząd w sierpniu 2025 roku po burzliwej kampanii i zwycięstwie nad Rafałem Trzaskowskim. Choć od zaprzysiężenia minęło niewiele czasu, nowy prezydent mierzy się nie tylko z atakami ze strony rządu Donalda Tuska, ale też z krytyką osób, które jeszcze niedawno były blisko obozu Zjednoczonej Prawicy.
Najmocniejszy cios przyszedł tym razem od Jacka Czaputowicza – profesora nauk społecznych, byłego szefa MSZ w rządzie Mateusza Morawieckiego, znanego z wyważonych i zdystansowanych wypowiedzi. Tym razem jednak jego komentarz przekroczył granice standardowej debaty publicznej.
Czaputowicz: „Rola prezydenta to funkcja pożytecznego idioty”
W rozmowie z Wirtualną Polską były minister ocenił, że twardy kurs Nawrockiego wobec Ukrainy, w tym sprzeciw wobec jej szybkiego członkostwa w UE i NATO oraz zrównanie banderyzmu z nazizmem, prowadzi Polskę do izolacji.
Czaputowicz ostrzega, że w obliczu możliwego „resetu” między USA a Rosją taka polityka staje się niebezpieczna.
Najmocniejsze słowa padły właśnie w tym kontekście:
„Pozycja prezydenta Polski (…) to jest taka funkcja pożytecznego idioty. Nie mówię o osobie, że jest idiotą, tylko o roli (…) działania na rzecz interesów, które służą zupełnie komu innemu.”
Według Czaputowicza antyukraińska retoryka głowy państwa oraz sprzeciw wobec misji stabilizacyjnej na Ukrainie mogą w praktyce wzmacniać rosyjską strategię osłabiania Zachodu.
Były szef MSZ podkreślił, że Nawrocki – być może w dobrej wierze – „nieświadomie wpisuje się w interesy innych”, a to czyni Polskę podatną na presję mocarstw.
Czy to już przestępstwo? Dyskusja o art. 135 Kodeksu karnego
Wypowiedź Czaputowicza natychmiast wywołała wielką debatę o granicach wolności słowa.
W Polsce obowiązuje wciąż art. 135 § 2 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta. Przepis jest reliktem rzadko spotykanym w zachodnich demokracjach, ale nadal daje prokuraturze potężne narzędzia.
Czy określenie „pożyteczny idiota” to już zniewaga? To pytanie dzieli ekspertów.
Czaputowicz broni się, że użył terminu politologicznego, przypisywanego Leninowi, i odnosił go do mechanizmu, a nie do intelektu osoby Karola Nawrockiego.
„Nie mówię o osobie, że jest idiotą, tylko o roli określonej przez naukowców radzieckich.”
Prawnicy podkreślają jednak, że granica między ostrą analizą polityczną a zniewagą bywa bardzo cienka. W podobnych sprawach sądy analizują:
-
kontekst wypowiedzi,
-
jej cel,
-
charakter debaty,
-
intencję mówiącego.
W przypadku osób publicznych dopuszczalny zakres krytyki jest szerszy, ale nie nieograniczony. Spór o to, czy Czaputowicz przekroczył prawo, dopiero się zaczyna.
Sprawa zyskuje wymiar polityczny i symboliczny
Słowa byłego ministra wywołały natychmiastowe reperkusje. To już nie tylko spór o kierunek polityki zagranicznej. To starcie o ocenę kompetencji urzędującego prezydenta i granice publicznej krytyki.
Debata ma wymiar:
-
polityczny – bo dotyka relacji między prezydentem a środowiskiem byłej władzy,
-
symboliczny – bo kwestionuje pozycję głowy państwa w polityce międzynarodowej,
-
prawny – bo sprawdza, na ile elastyczne są przepisy chroniące prezydenta przed zniewagą.
A to dopiero początek. W miarę eskalacji konfliktu napięcie wokół Pałacu Prezydenckiego i dawnych sojuszników będzie tylko rosło.
