Nawrocki wezwał Tuska na dywanik. Wydano pilne oświadczenie
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Polityczna scena znów drży w posadach. To, co zaczęło się od nagrania na platformie X, w kilka godzin przerodziło się w otwartą wojnę o wpływy w służbach specjalnych. Po jednej stronie stoi Donald Tusk, który zarzuca prezydentowi blokowanie nominacji. Po drugiej – Karol Nawrocki, oskarżający rząd o odcinanie go od kluczowych informacji.

To nie jest już spór o procedury, lecz walka o kontrolę nad aparatem bezpieczeństwa państwa.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Polityczny zapalnik: nagranie premiera

W piątkowy wieczór Donald Tusk opublikował krótkie wideo, które uruchomiło lawinę. Premier zarzucił prezydentowi, że zablokował 136 nominacji oficerskich w ABW i SKW, co – jak mówił – jest kolejną odsłoną wojny z rządem.

„Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wyborów” – stwierdził Tusk.

Szybko pojawiła się odpowiedź z Pałacu Prezydenckiego. Karol Nawrocki nie pozostawił słów bez reakcji.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Żeby być premierem, nie wystarczy wrzucanie postów na X” – zripostował prezydent.

Kilka zdań wymienionych publicznie wystarczyło, by konflikt przeszedł na poziom personalny i nabrał tempa.

Pałac: to rząd zamknął drzwi przed prezydentem

Zaraz po nagraniu Kancelaria Prezydenta ruszyła z kontrnarracją. W komunikacie wskazano, że to premier zakazał szefom służb osobistych kontaktów z głową państwa, co w praktyce uniemożliwiło przeprowadzenie czterech zaplanowanych narad dotyczących nominacji i bezpieczeństwa.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„Po raz pierwszy w historii III RP prezydent nie został dopuszczony do rozmowy z szefami służb” – podkreślił rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz.

W tej wersji wydarzeń nie ma mowy o blokadzie ze strony Pałacu, lecz o odcięciu prezydenta od danych i ludzi, bez których nie sposób podejmować decyzji.

Rząd: prezydent dostaje wszystko, co powinien

Rząd stara się tonować emocje. Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych, zapewnił, że prezydent otrzymuje wszystkie informacje zgodnie z obowiązującymi procedurami. Według niego żadna blokada nie istnieje, a przekazanie dokumentów odbywa się tak, jak w poprzednich kadencjach.

Pałac odpowiada jednak, że papierowe notatki to nie to samo co rozmowa w cztery oczy, podczas której zapadają decyzje o priorytetach bezpieczeństwa. W tym starciu ścierają się więc dwa porządki – formalny i polityczny.

Słowa ostrzejsze niż kiedykolwiek

Kiedy wydawało się, że konflikt osiągnął punkt kulminacyjny, rzecznik prezydenta uderzył jeszcze mocniej. W oświadczeniu nazwał wystąpienie premiera „żenującym i kłamliwym stand-upem”.

Leśkiewicz oskarżył też szefów służb o brak odpowiedzialności i odwagi, ponieważ nie pojawili się na zaproszenie prezydenta. Po stronie rządowej słychać z kolei zarzut, że głowa państwa próbuje politycznie wykorzystać temat służb i przekracza swoje konstytucyjne kompetencje.

Gra o wpływy trwa

Obie strony są dziś okopane. Z jednej Pałac mówi o „blokadzie informacyjnej”, z drugiej premier podkreśla „ciągłość państwa i procedur”. Konflikt o służby przestał być cichym napięciem – stał się wojną nerwów na oczach opinii publicznej.

Na stole leży więcej niż tylko kilkaset nominacji. Stawką jest pytanie, kto faktycznie kontroluje aparat bezpieczeństwa państwa – premier, który nadzoruje służby, czy prezydent, który zatwierdza oficerów.

Cisza po ostatnich oświadczeniach może być tylko chwilowym wytchnieniem. Bo wszystko wskazuje, że bitwa o służby dopiero się zaczyna.