Ukrainka mieszkająca w Polsce szokująco o Banderze. Niebywałe co powiedziała
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Występ Natalii Panczenko w Kanale Zero ponownie wywołał gorącą dyskusję. Ukrainka, znana z odważnych, ale często kontrowersyjnych wypowiedzi, tym razem opowiedziała o swojej niewiedzy na temat Wołynia i postaci Stepana Bandery.

Podczas rozmowy przyznała, że dopiero po przyjeździe do Polski poznała prawdę o wydarzeniach na Wołyniu. Jak dodała, w jej rodzinnych stronach o tym się nie mówiło.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

„W Związku Radzieckim o Wołyniu nikogo się nie uczyło. Pochodzę z centralnej Ukrainy, z obwodu połtawskiego. O Banderze i o zbrodni wołyńskiej dowiedziałam się dopiero, gdy mieszkałam już w Polsce” – powiedziała.

Jej słowa wzbudziły ogromne emocje. Dla jednych były szczerym przyznaniem się do braku wiedzy, dla innych – próbą przerzucenia odpowiedzialności historycznej.

W ZSRR o tym się nie mówiło

Panczenko tłumaczyła, że wielu Ukraińców dorastało w całkowitej niewiedzy historycznej. Według niej to efekt systemu edukacji, który przez dekady unikał tematów trudnych dla władz radzieckich.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Podkreśliła, że dopiero pobyt w Polsce otworzył jej oczy na fakty, o których wcześniej nie słyszała. Jednocześnie przyznała, że zrozumienie różnic w pamięci historycznej między narodami nie jest łatwe.

Jej słowa można odczytać jako próbę zbliżenia i rozpoczęcia rozmowy, choć część odbiorców uznała je za niewystarczające.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Od kontrowersji do próby dialogu

Warto przypomnieć, że Natalia Panczenko już wcześniej znalazła się w centrum burzy medialnej. Kilka miesięcy temu w emocjonalnym wpisie zagroziła podpaleniami, jeśli Polska zamknie granicę z Ukrainą.

Choć później tłumaczyła, że to była metafora i przeprosiła, wielu Polaków nie zapomniało o jej słowach. Dlatego obecna wypowiedź, mimo spokojnego tonu, została przyjęta z dużą rezerwą.

Tymczasem sama Panczenko podkreśla, że jej celem nie jest prowokacja, ale zrozumienie. „Chcę, żebyśmy mogli rozmawiać otwarcie o trudnych sprawach” – stwierdziła w programie.

Polacy podzieleni w opiniach

Po emisji rozmowy w Kanale Zero w internecie pojawiła się fala komentarzy. Część widzów pochwaliła ją za odwagę i szczerość. Inni uznali, że Ukrainka próbuje wybielić własny naród i relatywizować historię.

„To pokazuje, jak głęboka jest przepaść między polską a ukraińską świadomością historyczną” – napisał jeden z użytkowników X.

W rezultacie temat ponownie podzielił opinię publiczną. Jedni widzą w Panczenko osobę, która chce budować mosty, inni – symbol braku szacunku dla polskiej pamięci.

Czy to początek szczerej rozmowy?

Mimo krytyki, wystąpienie Panczenko ma też pozytywne znaczenie. Pokazało bowiem, że wciąż istnieje przestrzeń na dialog o przeszłości, nawet jeśli bywa on bolesny.

Jej wyznanie, choć nie dla wszystkich przekonujące, może stać się początkiem poważniejszej dyskusji o edukacji historycznej w Ukrainie. Bo – jak zauważają niektórzy – zrozumienie historii to pierwszy krok do prawdziwego pojednania.