
Od pierwszych dni urzędowania Karol Nawrocki pokazuje, że chce być blisko obywateli. Wychodzi do tłumów, rozmawia z kibicami, macha z okien Belwederu. Takie gesty budzą sympatię, ale – jak ostrzegają eksperci – niosą też poważne wyzwania dla służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo głowy państwa.
Prezydent łamie schematy
Już w dniu zaprzysiężenia Karol Nawrocki zatrzymał kolumnę samochodów, by przywitać się z ludźmi stojącymi przy stadionie Legii Warszawa. Wysiadł z auta, pozował do zdjęć i rozmawiał z tłumem. Kilka dni później, ubrany w sportowy strój, pojawił się w oknie Belwederu, machając do zgromadzonych i zapowiadając, że zaraz do nich wyjdzie.
Symboliczny był też jego gest podczas meczu ukochanej Lechii Gdańsk – zamiast w loży VIP pojawił się w sektorze z najzagorzalszymi kibicami.
Takie zachowania budują wizerunek prezydenta otwartego, spontanicznego i bliskiego ludziom. Jednak im więcej spontaniczności, tym większe wyzwanie dla służb ochrony.
Eksperci: „To zwiększa ryzyko”
Były szef BOR, generał Andrzej Pawlikowski, podkreśla, że każde niezaplanowane wyjście czy zatrzymanie kolumny to wejście w tzw. „wymuszone miejsce pobytu” – przestrzeń, której SOP nie zdążył sprawdzić.
– Takie działania ad hoc zwiększają ryzyko, bo teren nie jest w pełni zabezpieczony – mówi Pawlikowski. Dodaje, że funkcjonariusze SOP są profesjonalnie przygotowani, ale formalnie nie mogą niczego prezydentowi zakazać. Mogą jedynie doradzać.
Potrzebne jasne procedury
Zdaniem generała, dla bezpieczeństwa głowy państwa prezydent powinien konsultować swoje decyzje z szefem ochrony, który po analizie może wskazać, czy dane miejsce jest bezpieczne.
– W Polsce brakuje jasnych procedur dających służbom realną decyzyjność, jak w USA czy Izraelu – ocenia Pawlikowski.
Dyskusja o stylu sprawowania urzędu przez Karola Nawrockiego dopiero się zaczyna, ale już widać, że jego bliskość z obywatelami będzie wymagała od SOP elastyczności i błyskawicznej reakcji w niestandardowych sytuacjach.