
Ostatnie słowa Donalda Trumpa na temat wojny w Ukrainie zaskoczyły opinię publiczną. Prezydent USA, który dotąd sugerował możliwość wymiany terytoriów, tym razem stwierdził, że nasi wschodni sąsiedzi mogą odzyskać swoje pierwotne granice – oczywiście przy wsparciu Europy i NATO. Na te deklaracje zareagował premier Polski Donald Tusk, jednak jego ton daleki był od entuzjazmu.
Donald Trump zmienia narrację
Od początku swojej kadencji Trump wielokrotnie wypowiadał się o rosyjskiej inwazji. Jeszcze niedawno wskazywał, że „wymiana części terytoriów” może być sposobem na zakończenie wojny, co budziło wątpliwości w Kijowie i wśród sojuszników.
- Zobacz także: Koniec tajemnic. Dawid Kwiatkowski w końcu to ogłosił: Słucham serca” – jednak to prawda
Teraz jednak prezydent USA złagodził stanowisko. Na platformie Truth Social napisał:
„Rosja walczy bez celu od trzech i pół roku w wojnie, w której prawdziwej potędze militarnej zwycięstwo powinno zająć mniej niż tydzień. (…) Ukraina ma ducha walki i z pomocą Europy oraz NATO może odzyskać swoje terytorium sprzed wojny”.
Jego wpis odebrano jako próbę wysłania sygnału nadziei, ale też jako zapowiedź możliwego przełożenia ciężaru działań na stronę europejską.
Premier Tusk: „Lepsza prawda niż iluzje”
Na te słowa odpowiedział Donald Tusk. Premier podkreślił, że nie daje się ponieść zbytniemu optymizmowi i ostrzega przed interpretowaniem wypowiedzi Trumpa w sposób bezkrytyczny.
„Prezydent Trump stwierdził, że Ukraina może, ze wsparciem Unii Europejskiej, odzyskać całe swoje terytorium. Za tym zaskakującym optymizmem kryje się zapowiedź mniejszego zaangażowania USA i przerzucenie odpowiedzialności za zakończenie wojny na Europę. Lepsza prawda niż iluzje” – napisał na platformie X.
Słowa Tuska wskazują, że Warszawa z rezerwą podchodzi do deklaracji Białego Domu. Polska obawia się, że USA mogą zmniejszyć swoje realne wsparcie dla Ukrainy, a ciężar finansowy i polityczny zostanie przesunięty na Unię Europejską.
Co oznacza zmiana tonu w Waszyngtonie?
Komentatorzy zwracają uwagę, że nowe stanowisko Trumpa może być sygnałem, iż administracja USA przygotowuje się do bardziej ograniczonej roli w konflikcie. W takiej sytuacji odpowiedzialność za wsparcie Kijowa – zarówno militarne, jak i gospodarcze – spoczywałaby w znacznie większym stopniu na barkach państw europejskich.
Dla Ukrainy oznacza to jednocześnie nadzieję na odzyskanie granic, ale i ryzyko, że proces ten będzie w praktyce trudniejszy, niż sugeruje to amerykański prezydent.